Kontakt/contact: edyta_to@wp.pl

niedziela, 29 listopada 2015

NDW (16)



Cześć! :) Dzisiejszą niedzielę dla włosów znów mogę zaliczyć do udanych. 
- Na suche włosy nałożyłam mocznikową emulsję do ciała Isana (myślę, że niedługo pojawi się recenzja),
- na emulsję nałożyłam olej sezamowy (2h),
- długość umyłam Kallosem Cherry,
- skalp Garnierem z glinką (no i znowu zapomniałam go na zdjęciu :D),
- po myciu nałożyłam na 5 min balsam Natura Siberica z królewskimi jagodami,
- popsikałam włosy mgiełką Gliss Kur Oil Nutritive,
- końcówki zabezpieczyłam jak zawsze serum Elseve.

Efekty uchwycone przez nowego fotografa :-)





Jak tam u Was? :)
PS. Możecie mnie znaleźć również na facebooku :) ZAPRASZAM! >klik<

sobota, 28 listopada 2015

Yankee Candle Vanilla Cupcake




























Opis z goodies.pl
Wyczuwalne aromaty: waniliowa babeczka, biszkopt, lukier oraz cytryna.
 Linia zapachowa: Aromatyczne.
O zapachu

Łakocie kupione w specjalizującej się w taśmowej produkcji ciach cukierni nie mogą się z nimi równać! Bo najlepiej smakują i najbardziej widowiskowo pachną domowe babeczki – maślane, biszkoptowe, polane słodkim lukrem przełamanym sokiem świeżo wyciśniętym ze słonecznej, rześkiej cytryny. Taki deser to raj dla podniebienia i uczta dla nosa! To także zaproszenie do odbycia aromaterapeutycznej sesji w towarzystwie Vanilla Cupcake – woskowej tarteletki, która w chwilę po podgrzaniu zaczyna pachnieć jak ciepła, przed chwilą wyjęta z pieca, waniliowa babeczka oblana cytrynowym lukrem.

Zapach wosku po odpakowaniu:
Wpadłam w zachwyt od pierwszego "wąchnięcia" :). Vanilla Cupcake pachnie dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam: cieplutką, wyjętą świeżo z pieca, żółciutką i miękką w środku babeczką. Ciężko rozwarstwiać ją na poszczególne zapachy: wanilia, cytryna itd. Po prostu tarteletka jest rasową, pyszną babeczką ;-). Aż prosi się o gryza!

Zapach po rozpaleniu:
Po roztopieniu się wosku pomieszczenie wypełnia bardzo słodki zapach (dla osób nie lubiących słodkości będzie na pewno drażniący) - nie jest zmieniony, pachnie tak samo ładnie jak przy wąchaniu. Babeczkowy aromat roznosi się po kliku pokojach domu. Im bliżej kominka, tym bardziej babeczkowo, im dalej, tym delikatniejszy zapach pięknej, nie chemicznej wanilii :). Zapach jest wyraźnie wyczuwalny, spędza się z nim miło czas.
Po kilku godzinach palenia wosk zaczyna wydzielać czystą, waniliową nutę.

Trwałość zapachu: 
Wosk Vanilla Cupcake bardzo mnie zaskoczył! Myślałam, że delikatny waniliowy zapach szybko ulotni się z pomieszczenia. Skończyliśmy z narzeczonym palić wosk ok 22.00 - teraz gdy przygotowuję ten post jest godzina 12.06 następnego dnia, a ja nadal czuję w pokoju zapach wanilii!
+EDIT. Dziękuję kochanym domownikom, że podczas mojego pobytu w Katowicach nikt nie wietrzył mi pokoju :P... Minął tydzień, a tu co? Czuję wanilię!


Maskowanie nieprzyjemnych zapachów:
Wosk swoją słodkością maskuje wszystko :). Dom nabiera ciepła.
+W trakcie jednego palenia mama zaczęła smażyć ryby. I czułam babeczki, nie rybki :D.

Ocena końcowa: 5/5


Wosk dostępny na goodies.pl >klik<
Zapraszam również do zapoznania się z całą armią wosków Yankee Candle, które oferuje sklep! >klik<

Lubicie słodkości? :)

czwartek, 26 listopada 2015

Balsam do włosów. Morze Martwe - odżywczy (Planeta Organica)


Opis z goodies.pl


Odżywczy balsam do włosów z serii Morze Martwe marki Planeta Organica
Balsam odżywczy do włosów Planeta Organica to produkt o wszechstronnym działaniu. Nie tylko efektywnie nawilża i odżywia skórę głowy i włosy, ale również tonizuje i regeneruje uszkodzenia. Zawiera 15 naturalnych minerałów pozyskiwanych z Morza Martwego, ekstrakt z czerwonych wodorośli i organiczną oliwę. Włosy stają się gładkie, łatwe do rozczesywania i dogłębnie wzmocnione. Balsam ma delikatną konsystencję, która otacza włókna włosów i chroni je przed ponownymi uszkodzeniami i wysuszeniem. Dostarcza skórze głowy wielu cennych składników odżywczych i minerałów (m.in. magnez, potas, wapń, cynk, mangan, miedź, siarkę). Reguluje ilość wydzielanego sebum i zwalcza łupież.

Składniki (INCI):
Aqua enriched with Dead Sea Salt Minerals, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Glyceryl Stearate, Olea Europaea Fruit Oil*(organiczna jordańska oliwa), Bis-Cetearyl Amodimethicone, Cetyl Esters, Cetrimonium Chloride, Panthenol, Kappaphycus Alvarezii Extract (ekstrakt czerwonych wodorośli), Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Polyquaternium-37, Lavandula Angustifolia Oil (olej z nagietka), Pogostemon Cablin Oil (olejek paczulowy), Elettaria Cardamomum Oil (olejek z kardamonu), Citric Acid, Hydrolyzed Wheat Protein, Linalool, Géraniol, D-Limonène.


Jak używać? Nałożyć na włosy na 2 min i spłukać.

Produkt ma bardzo nieporęczne opakowanie - posiada dozownik, przez który wypływa bardzo mała ilość kosmetyku. Musiałam naciskać wiele razy, aby wydobyć ilość potrzebną do pokrycia moich włosów. Jest to trochę frustrujące :p. Do tego trudno jest produkt wykończyć - trzeba przeciąć opakowanie. Konsystencja balsamu jest przyjemna, nie utrudnia aplikacji. Kolor przypomina mi gluty z nosa :P





Zapach... znowu uruchamia moje toaletowe skojarzenia :-). Kojarzy mi się z odświeżaczami do powietrza o zapachu morskiej bryzy. Ostatecznie jest świeży, dość przyjemny. Nie utrzymuje się na włosach. Produkt jest bardzo wydajny.
Jego pojemność to 280 ml, a cena ok. 19 zł.

Działanie: Balsam nawilża włosy, delikatnie dodaje im objętości jednak w moim wypadku tylko wtedy gdy trzymam go dłużej niż 5 minut. Dodatkowo ułatwia rozczesywanie.
Włosy były zawsze po nim takie... normalne :). Czasami lekko wysuszał końcówki (co można zauważyć na zamieszczonym poniżej zdjęciu). Nie zachwycił mnie jakoś szczególnie swoim działaniem, dlatego też nie przypięłam ostatecznie mu etykietki "polecam". Cóż, zwykły, odżywkowy przeciętniak, o którym szybko zapomnę :).


Moja ocena: 3,5/5

Balsam do kupienia na goodies.pl 
Zapraszam do zapoznania się z resztą balsamów, które oferuje sklep >klik<

Znacie? :-)

wtorek, 24 listopada 2015

Gdy odkurzacz nie daje rady... Czyli o włosach w dywanie.

Cześć! :)

Często mam problem z włosami w dywanie. Odkurzacz nie daje rady ich wciągnąć, ponieważ się wplątały.
Długo było to dla mnie zmorą aż do czasu, gdy na pewnym forum odkryłam ciekawy patent na walkę z własnym futrem w dywanie :D.

Wystarczy posiadać starą szczotkę. Najlepiej taką, która ma gęste włoski.
Przykładamy ją do dywanu i po prostu "czeszemy go" okrężnymi ruchami.















Dodatkowo możemy zwilżyć trochę szczotkę wodą - wyłapuje wtedy lepiej włosy.

No i po wszystkim oczom ukazuje się zgraja "dywanowych intruzów" :D















Znacie inne patenty na pozbywanie się włosów? :)

niedziela, 22 listopada 2015

NDW (15) - na ostro :)














Dawno nie dopieszczałam włosów do granic możliwości :). Postanowiłam zrobić to w ramach dzisiejszej niedzieli dla włosów. Co się działo?

-Na 30 minut nałożyłam pod czepek mix, który dodatkowo podgrzałam na włosach przy pomocy suszarki (przez 5 minut): łyżka maski Kallos Banana + 1 łyżeczka skrobi ziemniaczanej + 1 kapsułka keratyny + pół łyżeczki miodu + łyżeczka oleju makadamia + 3 krople mleczanu sodu,
- długość umyłam Kallosem Bananowym, a skalp szamponem Garniera z cytryną i białą glinką,
- nałożyłam na 5 min maskę Natura Siberica  z chabrem i maliną moroszką,
- zmyłam chłodną wodą i rozczesałam włosy przy pomocy TT,
-po wyschnięciu wtarłam w końcówki olejowe serum Elseve,
- (no i wiedziałam, że czegoś zapomniałam na zdjęciu :D) spryskałam włosy mgiełką Gliss Kur Oil Nutritive.

Efekt bardzo mnie zaskoczył :). Włosy podziękowały za wszystkie dobroci. Do tego w uroczy sposób się pofalowały. Fale jak na morzu :). Zapewniam, że to nie efekt żadnej fryzury! Same tak zwariowały :-).



sobota, 21 listopada 2015

Yankee Candle Christmas Garland









































Opis z goodies.pl
Wyczuwalne aromaty: świeżo ścięte drzewo sosnowe w połączeniu z cierpkością żurawiny.
Linia zapachowa: Okolicznościowe.
O zapachu
brak opisu na stronie

Zapach wosku po odpakowaniu:
Zapach Christmas Garland wyczułam od razu, gdy listonosz przyniósł paczkę z woskami. Przebijał się poprzez wszystkie. Po odpakowaniu i powąchaniu możemy poczuć rasowy zapach kostki toaletowej. Dosłownie! Zapach mocno choinkowi, żywiczny. Nie wyczułam żadnej żurawiny, tylko prawdziwy zapach czystego kibelka :-).

Zapach po rozpaleniu:
Wraz z rozpaleniem wosk Christmas Garland zyskuje na intensywności. Momentalnie ogarnia całe pomieszczenie. Wyczuwalna jest mocna nuta chemicznej żywicy. Nie jest to zapach, który kojarzy mi się z świętami. Nie wyczułam żadnej żurawiny. Pseudo choinkowa woń jest bardzo mocna i niestety - drażniąca. Szczypie po nozdrzach.
Zapach wosku jest cudowny tylko w jednym momencie - gdy wsadzimy nos niemalże w kominek. Wtedy wyczuwalna jest prawdziwa, świeżo ścięta choinka! Nawet wyczuwalny jest zapach kory. Szkoda, że nie pachnie tak ładnie w domu :(.

Trwałość zapachu:
Zapach ogarnia wiele pomieszczeń domu. Jest bardzo trwały,  można wyczuć go delikatnie nawet następnego dnia (zazwyczaj rozpalam wosk około 18, a rano w granicach 8 nadal go wyczuwam).

Maskowanie nieprzyjemnych zapachów:
Dzięki woskowi Christmas Garland nie wyczujemy nawet zapachu z własnych ust :-). Jest tak mocny, że chyba nic go nie przebije.

Ocena końcowa: 1/5
 Takie zapachy to zdecydowanie nie moja bajka. Brrr...


Wosk dostępny na goodies.pl >klik<
Zapraszam również do zapoznania się z całą armią wosków Yankee Candle, które oferuje sklep! >klik<


Lubicie takie zapachy? :)

piątek, 20 listopada 2015

Biovax Diamond






































Dzisiaj kolejna maska, którą kupiłam pod wpływem "nowościowego bum". Jaka jest moja opinia na temat Biovaxa Diamond?

Skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Ceteareth-20, Quaternium-87, Cetrimonium Chloride, Diamond Powder, Magnesium Chloride, Potassium Chloride, Aluminum Chloride, Zinc Chloride, Copper Sulfate, Manganese Chloride, Sodium Chloride, Lysine, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Betain, Lawsonia Inermis Leaf Extract, Parfum, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Citric Acid, Calcium Aluminum Borosilicate, Silica, Tin Oxide, C.I. 77891, C.I. 61585, Hexyl cinnamal, Benzyl Salicylate, Limonene, Benzyl Alcohol. 

Skład opiera się na humektantach i emolientach. Dość wysoko znajdziemy puder diamentowy.
Opakowanie jest typu, który bardzo lubię - słoiczek do którego można spokojnie wsadzić rękę i nie trzeba go przecinać przy końcówce produktu aby wydobyć resztę. Dużym plusem jest też początkowe zabezpieczenie przed niechcianym otwarciem przez "sklepowych wąchaczy". Mamy pewność, że po zakupie jesteśmy pierwszymi szczęściarzami, którzy otwierają pudełko :-). Zapach produktu jest dość nietypowy, nie przypominający niczego konkretnego. Jest lekko chemiczny, jednak nie ostry i nie drażniący nosa. Nie utrzymuje się na włosach. Konsystencja jest w porządku - kremowa, nie ściekająca z włosów. Miłe jest to, że możemy zauważyć w masce tytułowy diamentowy pył :).
















Wydajność ze względu na pojemność (125 ml) jest słaba. Cena maski waha się w granicach 12 zł+.


Działanie:
Przy pierwszym użyciu maska dała efekt WOW. Byłam pewna, że stanie się kolejnym hitem w mojej kolekcji. Niestety z każdym następnym myciem efekt był niezadowalający :( - włosy pełne objętości (to akurat w porządku :D) i jednocześnie suche, z tendencją do elektryzowania. Na szczęście maska nie utrudniała rozczesywania. Liczyłam również na efekt błyszczących włosów przez obecność połyskujących drobinek w masce. Niestety - wszystkie się wypłukały.







































Póki co seria Biovaxów 125 ml mi nie służy. Mimo tego nadal ciągnie mnie do wypróbowania :D. Miałyście?

Ps. Przepraszam, że znowu nie komentuję Waszych blogów. Pani promotor nadaje dużego tempa i praktycznie cały czas siedzę nad pracą dyplomową. Do tego mam przed sobą sporo kolokwiów.

czwartek, 19 listopada 2015

Acne Derm - krem na wszystkie dolegliwości twarzy?














Do niedawna moją największą zmorą była twarz... zaskórniki, krostki, żółte brzydkie pryszcze, przebarwienia i parę blizn po trądziku. Na szczęście większość z tych dolegliwości pozostała tylko wspomnieniem :) [w tym miejscu podziękowania dla "Pijoczka" :D :*]. Jak sobie poradziłam ze wszystkimi problemami mojej twarzy? :) Zapraszam do czytania!

W aptece dorwałam Acne derm, który jest bez recepty.

Skład: Kwas azelainowy 20g,glikol propylenowy, glicerol, kwas beznzoesowy, Arlatone 983S (samoemulgujący się monostearynian glicerolu), Cutina CBS, PCL w płynie, woda oczyszczona.

Działanie: Kwas azelainowy działa przeciwbakteryjnie na bakterie Propionibacterium acnesmające wpływ na rozwój trądziku, zmniejsza liczbę mikrozaskórników oraz hamuje nadmierne rogowacenie naskórka. Ponadto kwas azelainowy hamuje wzrost i nadczynność melanocytów - komórek barwnikowych skóry.

Wskazania: Wskazaniem do stosowania kremu jest trądzik pospolity (Acne vulgaris) oraz przebarwienia skóry (melanoderma).

Dawkowanie:  Krem stosuje się dwa razy dziennie (rano i wieczorem) nakładając cienką warstwę na umyte i dokładnie osuszone, chorobowo zmienione miejsca skóry. Wskazane jest lekkie wcieranie kremu. Po nałożeniu kremu należy dokładnie umyć ręce.
Dawka jednorazowa kremu wynosi 1 g = 4 cm kremu, co odpowiada 0,2 g substancji czynnej.
Dawka dobowa wynosi 2 g = 8 cm kremu, co odpowiada 0,4 g substancji czynnej.
Preparat należy stosować przynajmniej przez okres 4 tygodni. Dla uzyskania trwałej poprawy preparat powinien być stosowany przez okres kilku miesięcy.

Cena: ok. 20 zł.

źródło

Podsumowując informacje ulotkowe: Acne derm to po prostu krem przeciwtrądzikowy. 
Mam go u siebie od prawie roku. Jako, że zaczyna się powoli jesień to używam go jak w ulotce - 2 razy dziennie. W okresie letnim smarowałam się nim tylko na noc, ze względu na panujące upały.

Na początku, gdy zaczęłam stosować ten krem, czułam po nałożeniu lekkie pieczenie, działanie kwasów. Po kilku tygodniach pieczenie ustało co nie znaczy, że krem przestał działać ;). Pierwsze efekty stosowania były widoczne już po ok. 4 dniach. Stopniowo zaczęła znikać moja zmora numer jeden - krostki na skroniach. Po kilku miesiącach stosowania, krostki zniknęły całkowicie, wysyp pryszczy ograniczył się do jednego na miesiąc, przebarwienia rozjaśniły się, a blizny po trądziku stały się mniej widoczne. Również zauważyłam mniejszą ilość zaskórników, szczególnie na policzkach i brodzie.

Krem jest praktycznie bezzapachowy. Coś delikatnie można wyczuć, jednak nie jest to jakaś intensywna woń.
 Plusem jest również to, że nie wysusza twarzy i sprawia, że nie świecę się w strefie T. Skóra pozostaje po nim dłużej świeża.

Muszę dodać również, że Acne Derm jest odpowiednikiem kremu Skinoren, który działa tak samo ale jest droższy (40-50 zł).


Znacie? :) Ja go uwielbiam!

wtorek, 17 listopada 2015

Yanke Candlee Black Coconut










































 
Opis z goodies.pl
 Wyczuwalne aromaty: dojrzały kokos, egzotyczne kwiaty oraz drzewo cedrowe.
 Linia zapachowa: Rześkie.
O zapachu

Żeby wnętrze orzecha kokosowego mogło wypełnić się charakterystycznym, aromatycznym mleczkiem – cała palma filtruje i dostosowuje do swoich potrzeb dostępną jej wodę. To właśnie dzięki temu słodkie mleczko ma tak specyficzny, uwodzący smak i aromat, który w wosku Black Coconut urozmaicony został nutami drzewa cedrowego i elementami zaczerpniętymi z serca kolorowych, egzotycznych kwiatów. W tym niezwykłym połączeniu znany dobrze kokos pokazuje swoje nowe oblicze – słodkie, ale nie mdłe, uzależniające, ale nie nużące i – przede wszystkim – jeszcze bardziej egzotyczne!

Zapach wosku po odpakowaniu:
Po odpakowaniu wosku i powąchaniu go na sucho uderza nas nieziemsko ciężka, słodka nuta kokosa połączona z kwiatami i czymś gorzko - cierpkim (chyba cedr). Wydawać by się mogło, że pomieszczenie wypełni duszący, kadzidlany i zbyt słodki zapach. Po rozpaleniu sytuacja się zmienia.

Zapach po rozpaleniu:
Wosk w moim kominku zaczął  topić się  po paru minutach.  Szybko zaczął ulatniać bardzo wyraźny i słodki zapach kokosa. Pomieszczenie stopniowo ogarniała bardzo przyjemna aura. Zapach nie był zbyt ciężki i jednocześnie nie zbyt nudny  - w tle nuty kokosowo - kwiatowej można było wyczuć mocniejszy zapach cedru. Był on idealnym przełamaniem słodkiej aury. Nadał jej niewątpliwej ciekawości. Zapach wyczuwalny był tylko w pokoju, w którym był rozpalony oraz delikatnie w sąsiednim - myślałam, że ogarnie większość pomieszczeń domu. Po ok. 2-3 godzinach palenia zapach przestaje się ulatniać :(. 

Trwałość zapachu
Bardzo szybko wyparował z pomieszczenia.

Maskowanie nieprzyjemnych zapachów
Zapach wosku Black Coconut w skuteczny sposób poradził sobie z zapachem mojego psa (który jest zmorą naszego domu :D).

Ocena końcowa: 4/5
Na pewno pozytywnie zapamiętam wieczory w towarzystwie Black Coconut, jednak nie planuję do niego wracać :). Zapach niewątpliwie nie jest dla wszystkich, ze względu na mocno słodki zapach.


Wosk dostępny na goodies.pl >klik<
Zapraszam również do zapoznania się z całą armią wosków Yankee Candle, które oferuje sklep! >klik<


Miałyście ten zapach? :)

niedziela, 15 listopada 2015

NDW (14)














Dzisiaj również udało mi się uzyskać efekt taki, jaki lubię :).

-Naolejowałam włosy olejem mango (1h),
-umyłam samą skórę głowy szamponem Timotei "drogocenne olejki" z dodatkiem 3 kropel mleczanu sodu,
-na 30 min nałożyłam pod czepek odżywkę rokitnikową Planeta Organica,
-spłukałam włosy chłodną wodą,
-po wyschnięciu zabezpieczyłam końcówki olejowym serum Elseve z dodatkiem kuracji arganowej Isany.

Efekt:























A Wy macie dziś bad, czy good hair day? :-)

piątek, 13 listopada 2015

Przyjemności z tego tygodnia - wygrane rozdania i zakupy :).

Czasami mam takie tygodnie, w których  z niecierpliwością czekam na jedną paczkę lub kilka :). Tym razem bardzo mi się poszczęściło i udało mi się wygrać 2 rozdania. Do dopełnienia przyjemności postanowiłam uzupełnić zapasy wosków Yankee Candle + dołączyłam do programu partnerskiego dla bloggerów na goodies.pl :).

1. Pierwsza nagroda to paczka wygrana na blogu http://urodowepopoludnie.blogspot.com/. Nie sądziłam, że uda mi się wygrać tak wspaniałe rozdanie! Konkurencja nie była mała, a ja nadal nie mogę wyjść z szoku i ciągle oglądam filmik z losowania, na którym autorka bloga wyciąga karteczkę z moim nickiem :). Dziękuję!
Oczywiście najwspanialszą rzeczą w paczce był... Tangle Teezer, o którym marzyłam od dawna! Przyznajcie, że jego wygląd jest bardzo oryginalny :).
























2. Druga nagroda to wygrana z rozdania na blogu http://kraniec-teczy.blogspot.com/. Konkurencja wprawdzie nie była duża (chociaż bardzo się dziwię, bo nagroda była atrakcyjna!), jednak cieszę się, że autorka bloga doceniła moją kreatywność (przepis na kawę) :). Już wiem jedno - w pomadce peelingującej Sylveco jestem szaleńczo zakochana!















3. Trzecia paczka to moje skromne ale mocno cieszące zamówienie :). Woski z goodies.pl. Postanowiłam wypróbować zapachy miesiąca. Dodatkowo kupiłam kolejną sztukę ukochanego wosku Clean Cotton.

(robiąc to zdjęcie aparat miał ewidentnego focha... nie dało się złapać ostrości ;/)

czwartek, 12 listopada 2015

Yankee Candle Midnight Jasmine
























































Opis z goodies.pl
Wyczuwalne aromaty: jaśmin, nerola, kwiat mandarynki oraz wiciokrzew.
 Linia zapachowa: Kwiatowe.
O zapachu

Kiedy jaśmin zakwita – aromat snujący się z wnętrza jego białych, drobnych kwiatków jest wyczuwalny nawet z dalekiej odległości! Kiedyś, jaśminowe bukiety były pieczołowicie kompletowane i ustawiane na sypialnianych stołach. Wszystko dlatego, że esencja jasnych płatków działa uspokajająco i relaksująco. Dzisiaj, wspomagający dobry sen jaśmin jest na wyciągnięcie ręki! Najsłodsza esencja kwiatów została łapczywie schwytana i zamieniona w aromatyczny wosk – Midnight Jasmine.

Zapach wosku po odpakowaniu:
Mimo bogactw aromatów, jakie zawiera wosk Midnight Jasmine, wyczułam tylko czysty, mocno pachnący jaśmin. Uwielbiam jego zapach! :)

Zapach po rozpaleniu:
Roztopiony wosk zaczyna stopniowo ulatniać zapach jaśminu. To co dzieje się po czasie zamienia się w czystą poezję! Jaśmin zaczyna przeplatać się słodkim, mandarynkowym zapachem. Jest to mocno relaksujące połączenie. Podchodząc bliżej kominka można wyczuć także inne, nieznane mi nuty, które dopełniają mandarynkowo - jaśminową rozkosz. Najprawdopodobniej ten piękny zapach to połączenie neroli i wiciokrzewu. Im dalej od miejsca rozpalenia, tym słodszy zapach. Im bliżej kominka, tym mocniej przebija się jaśmin :). Pod koniec palenia wosk uwalnia zapach samej mandarynki. Cały czas towarzyszy nam inna nuta zapachowa. To idealne rozwiązanie dla osób, które nie lubią przez kilka godzin siedzieć przy jednemu zapachu - Midnight Jasmine to koncert aromatów.
Wosk idealnie sprawdza się na romantyczne wieczory przy filmie, winie czy masażu :).

Trwałość zapachu:
Zapach mimo swojej lekkości połączonej z niezwykłością roznosi się po kilku piętrach mojego domu (bez konieczności zapalania drugiego kominka!). Pachnie intensywnie przez cały czas palenia podgrzewacza (ok 4 h). Później stopniowo słabnie (ok 1-2 h).

Maskowanie nieprzyjemnych zapachów:
W tej kwestii wosk Midnight Jasmine sprawdza się kapitalnie! Dom wypełnia niezwykła, słodka aura, która rozpieszcza nosy i serca :).

Ocena końcowa: 5/5 - DOŁĄCZA DO FAWORYTÓW!


Wosk dostępny na goodies.pl >klik<
Zapraszam również do zapoznania się z całą armią wosków Yankee Candle, które oferuje sklep! >klik<

środa, 11 listopada 2015

Kallos Omega

Kallosy w mojej kolekcji grzeją miejsce od początku włosomaniactwa :). Przewinęło się ich przez moje ręce wiele, jednak ten stał się ulubieńcem. Większość Kallosów nadawała się w moim przypadku tylko do mycia włosów.  Tego wyjątkowo chętnie zostawiam na włosach także po myciu :).
Zapraszam do recenzji!















zdjęcia zrobione od razu po otwarciu


Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Parfum, Borago Officinalis Seed Oil, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolino ne, Methylisothiazolinone. (08.12.2014) 

Typowy skład dla większości Kallosów - formuła emolientowo - kondycjonująca. Znajdziemy też tutaj olej makadamia, który jest absolutnie moim faworytem wśród olei. Maska zapakowana jest w odkręcany plastikowy słoik - o tak! Lubię te Kallosowe wielkie "słoiki" :D. Cena to ok. 11 zł w Hebe, a pojemność 1l. Zapach jest bardzo słodki - mix karmelu, mleka i innych smakołyków :). Nieco chemiczny, ale Kallos nie jest wielkim mistrzem komponowania zapachów. Jednak ten jest moim pachnącym faworytem wśród wszystkich ;). No i słodka woń utrzymuje się na włosach. Konsystencja maski jest kremowa, nie ściekająca z włosów. Aplikacja jest bardzo przyjemna. Mimo, że używam jej w bardzo obfitej ilości (bo do mycia włosów) to jest wydajna

Działanie: Jako odżywka do mycia sprawuje się świetnie - domywa oleje, lekko się pieni i nie plącze włosów. Działanie solo też sprawdziłam, bo byłam bardzo ciekawa :). Był to chyba pierwszy Kallos, którego działanie solo na tyle mnie zaskoczyło, że mam zamiar czasem używać go jako maski, a nie jako"szamponu" :D. Włosy były wygładzone, pełne objętości i śliskie. Nie puszyły się, dostały solidną porcję nawilżenia. Jedno przykładowe zdjęcie włosów po użyciu maski:







































Który Kallos to Wasz faworyt? :)

poniedziałek, 9 listopada 2015

Kominek zapachowy DIY

Cześć!
Dzisiaj mam dla Was prosty patent na zrobienie własnego kominka do olejków eterycznych, a nawet wosków. Aby roznieść zapach wosku po całym moim domu potrzebuję 2 kominków. Jeden kupiłam i stoi w miejscu gdzie każdy może go podziwiać ;). Drugi zrobiony ręcznie stoi w bardziej dyskretnym miejscu i uwalnia cudowny zapach. Pomysł podpatrzyłam dosyć dawno na jakiejś stronie z inspiracjami ;). Oczywiście Wasz kominek może wyglądać o wiele ładniej niż mój :D. Ale ważne, że działa!














































































































(nie miałam weny jak ozdobić :D) Dopiero po czasie trochę mnie oświeciło. Nie mam dobrych rąk do spraw "technicznych", więc przepraszam perfekcjonistów za niezbyt ładne wykonanie :D. Lepiej jednak wygląda obklejony niż na łyso :D:






















































































Jak zrobić?
1. Potrzebna jest nam pusta puszka (np. po kukurydzy, fasoli albo orzeszkach). Musi być metalowa.
2. Pozbywamy się górnego wieczka i oczywiście zawartości :D.
3. Wycinamy drzwiczki (jak w moim kominku). W zależności od grubości metalu możemy zrobić to przy pomocy noża lub piły kątowej (dzięki tato :D).
4. Ozdabiamy kominek kolorowym papierem lub czymkolwiek innym - dajemy ponieść się fantazji :). W moim przypadku kominek został obklejony rozciętą torebką na prezenty. Niestety zwykły klej nie chciał dobrze trzymać się metalu, więc wykorzystałam "kleik" - wymieszałam 2 łyżeczki mąki z 6 łyżeczkami wody.
5. Na górę stawiamy deserowy talerzyk (lub inny, taki który będzie pasował i nie ześlizgiwał się z puszki).
6. Wkładamy do środka podgrzewacz, a na górę wosk, bądź olejek eteryczny :).
7. Cieszymy się zapachem!

Zapach wosku uwalnia się tak samo intensywnie jak podczas palenia w oryginalnym kominku :).


I informacja dla fanek wosków, świeczek itp - w E.leclerc'u można kupić 100 podgrzewaczy za niecałe 11 zł :).



niedziela, 8 listopada 2015

NDW (13) - nie pechowa :)















13 niedziela na włosów = 13 tydzień na blogerze :). Leci ten czas...

Dzisiejszą niedzielę zaliczam do tych wyjątkowo udanych. Co zrobiłam?

- Na suche włosy nałożyłam olej awokado (3h),
- wtarłam w skórę głowy serum elfa pharm,
- zrobiłam peeling cukrowy,
- umyłam włosy nowym szamponem - Garnier z cytryną i białą glinką (świetny!),
- nałożyłam na włosy mix resztki odżywki Timotei "drogocenne olejki" z saszetkową maską Babci Agafii (prawdopodobnie semisilnaja - nie miałam podpisanego pojemnika),
- po 15 minutach zmyłam chłodną wodą,
- zabezpieczyłam końcówki serum Elseve.

Efekt:
























Miękkie, dociążone i lekko pofalowane :) - to co lubię najbardziej! 
Jak miewają się dziś Wasze włosy?

piątek, 6 listopada 2015

Serum łopianowe Elfa Pharm - wrażenia po pierwszym miesiącu stosowania.
































































(zdjęcia robione od razu po otwarciu)



Nadeszła w końcu ta chwila! Wczoraj minął miesiąc odkąd rozpoczęłam wcieranie serum łopianowe Elfa Pharm - serum owiane tajemnicą. Jedni mówią, że winowajca wszelkich problemów włosowych, jedni że cud. Po której jestem stronie? Czy będę kontynuować wcieranie?

Specjalnie dla Was rozłożyłam skład na czynniki pierwsze. Poszukiwania, co oznaczają niektóre szyfry zajęły mi  duużo czasu.

SKŁAD:
Urtica Dioica Leaf Extract - ekstrakt z liści pokrzywy
Hydrolyzed Lupine Seed Extract - ekstrakt z nasion łubinu
Persea Gratissima Oil - olej awokado
Medicago Sativa Leaf Extract - ekstrakt z liści lucerny siewnej
Polygonum Muliflorum Root Extract - ekstrakt z korzenia rdestu wielokwiatowego
Centella Asiatica Extract - ekstrakt z wąkotki azjatyckiej
Ligusticum Chuanxiong Root Extract - jakieś chińskie ziele ;) ekstrakt z jego korzenia
Alcohol - wspomagacz wnikania składników w skórę, ma działanie odtłuszczające i konserwujące
Niacinamide - witamina B3
Equisetum Arvense Leaf Extract - ekstrakt z liści skrzypu
Ruscus Aculeatus Root Extract - ekstrakt z korzenia ruszczyka kolczastego
Glycerin - gliceryna (nawilżacz)
Propylene Glycol - humektant zapobiegający wysychaniu kosmetyku
Trifolium Pratense Flower Extrakt - ekstrakt z kwiatów koniczyny
Hydrolyzed Soy Protein - hydrolizowane białko sojowe
Hydrolyzed Keratin - hydrolizowana keratyna
Serenoa Serrulata Fruit Extract - ekstrakt z owoców palmy sabalowej
Angelica Archangelica Roor Extract - ekstrakt z korzenia dzięgiela litwora (jak się to coś odmienia?!)
Arctium Lappa Root Extract - no nareszcie! tytułowy łopian (ekstrakt z korzenia łopianu)
Panthenol - humektant zapobiegający wysychaniu kosmetyku
Thymus Vulgaris Oil - olej tymiankowy
Rosmarinus Officinalis Oil - olej rozmarynowy
Dalej znajdują się substancje umożliwiające rozpuszczenie olejów w wodzie i konserwanty

Skład jak widać bardzo bogaty - ekstrakty odżywiające, pobudzające wzrost włosów, a także przeciwłupieżowe. Takie bogactwo u niektórych osób może potęgować wypadanie, a u niektórych cuda :). Może trzeba mieć skalp z blachy?
Wcierkę (bo wolę tę nazwę niż "serum") aplikujemy poprzez atomizer. Pierwszy raz w życiu tak robiłam i wydaje mi się to bardzo wygodne :). Opakowanie na pewno po wykończeniu dostanie drugie życie. Wcierkę po rozpyleniu na skórze głowy delikatnie wmasowujemy. Zapach jest bardzo ziołowy - apteczny. Niektórych może drażnić, jednak mnie tam nie przerażał ;). Aplikowałam zawsze przed myciem (conajmniej 30 minut) bo niestety grzebanie czymkolwiek w mojej głowie po umyciu kończy się ZAWSZE szybszym przetłuszczaniem. Wydajność jest całkiem dobra - mija miesiąc a ja mam jeszcze wcierki spokojnie na 2 tygodnie używania ;). Konsystencja ma postać zwykłej wody. Używałam przeważnie 4 razy w tygodniu.

start: 05.10.2015 (odrost na ten dzień 1,2 cm)
rozjaśnianie odrostu: 08.09.2015
Moje wrażenia:

1. Wypadanie
Tutaj muszę wcierkę pochwalić - zmniejszyła wypadanie na pewno gdzieś o połowę. Efekty zaczęły pojawiać się po tygodniu stosowania, mocniejsze efekty po około dwóch.

2. Zmniejszenie przetłuszczania
Niestety, nic a nic. Dalej walczę se swędzącą skórą głowy i przetłuszczaniem

3. Łupież
Jak był tak jest, dziad jeden... Na szczęście nie jest bardzo widoczny.

4. Baby hair 
Trochę się pojawiło, jednak nie można nazwać tego "wielkim wysypem".

5. Przyrost - chyba to co interesuje nas we wcierkach najbardziej :). 
Tutaj efekty przedstawię za pomocą zdjęć.









































Z przyrostu jestem zadowolona! Podsumowując przyrost:


start: 05.10.2015 (1,2 cm)
teraz: 05.11.2015 (3,3 cm)

 Włosy urosły 2,1 cm w przeciągu miesiąca :). Z takiego wyniku jestem bardzo zadowolona. Mam zamiar kontynuować kurację według zaleceń producenta (czyli 2 miesiące). Może w tym czasie czekają mnie jakieś niespodzianki? :) Regularność!

Podsumowując: Wcierka skutecznie radzi sobie z wypadaniem, pomaga na przyrost. Jestem na tak! :)

czwartek, 5 listopada 2015

Delikatne gumki do włosów DIY.


Cześć :).

Dzisiaj krótki post, lecz mówiący dużo. Z home-made'owych gumek korzystam już może około roku. Jeśli uda mi się zrobić ładniejszą to mogę wyjść w niej na uczelnię, spacer - gdziekolwiek.

W jaki sposób robię gumki? Potrzebuję do tego starej skarpetki :D. Odcinam górną część, na której znajduje się gumka :). Jest ona idealna - miękka, delikatna, świetnie się nadaje do nocnego koczka - ślimaczka, warkocza czy kucyka! 




































Znacie ten sposób? :)

wtorek, 3 listopada 2015

Szampon L'oreal Silver







































Emocje nadal mnie trzymają po ostatnim weekendzie :)... Stąd też moja mała aktywność - nie odpowiadałam na komentarze, nie komentowałam Waszych postów. Do tego nałożyły mi się jutro dwa kolokwia i egzamin (już........) w poniedziałek. Przeżyję najbliższy tydzień i wszystko wróci do normy.


Jak każda farbowana blondynka chyba wie - chłodny odcień ciężko utrzymać. Używam wszelkich sposobów: płukanek, odżywek, szamponów. Przez moje dłonie przewinęło się już wiele ochładzających szamponów. Niestety nie każdy dawał (wyraźny) efekt ochłodzenia.
Dzisiaj przedstawię Wam szampon, w którym pokładałam nadzieje, a niestety dość mnie rozczarował. Nawet na początku myślałam, że recenzja będzie świetna... Z czasem niestety szampon przestał mi służyć.

Skład:


No cóż... Typowy rypacz:) SLES, sól (proponuję w takiej sytuacji kilka rozwiązań, więc odsyłam do postu, w którym pisałam jak radzę sobie z mocnymi szamponami >klik<).

Wersja którą mam ma pojemność 1,5l - szampon jest także dostępny w mniejszych wersjach. Sama nie pamiętam już ile za niego zapłaciłam, ale wiem jedno. Nie jest ogólnie dostępny. Można zamówić go przez internet, kupić w hurtowni fryzjerskiej albo u fryzjera.  Opakowanie jest z typu, który bardzo lubię - z pompką. Zapach kosmetyku jest nijaki (jak dla mnie) - coś tam można delikatnie wyczuć, jest chemiczny. Szampon ma niebiesko-fioletowy kolor - bardzo intensywny. Jego konsystencja jest mało lejąca, twarda prawie jak maska. Do tego bardzo słabo się pieni (niestety). Trzeba się ratować i rozcieńczać go z wodą, aby nie wylewać hektolitrów. Po chwili gdy się spieni i tak szybko znika z włosów. W efekcie dość szybko się zużywa. Wydajność ocenię jako 6/10. 

Działanie: Po takiej firmie jak L'oreal i w dodatku po linii "professionnel" spodziewałam się cudów. Producent obiecuje ochłodzenie (jest delikatne ale jak dla mnie niezbyt widoczne, do tego efekt utrzymuje się tylko wtedy, gdy myję włosy tym rypaczek) i cudownie gładkie włosy. Od szamponu nigdy nie oczekuję jakiegoś mega odżywienia, bo od tego jest odżywka. Jednak oczekuję tego, że włosy nie będą przypominały stogu siana i mimo tego, że są mokre nie będą suche w dotyku. Niestety taki przesusz zafundował mi ten produkt. Szampon dobrze oczyszcza włosy, skórę głowy. Warunkiem koniecznym po użyciu szamponu jest zaaplikowanie mocnej maski, najlepiej emolientowo-humektantowej. 
Można sobie z nim poradzić. Miłości między nami nie ma, ale nienawiści też. W połączeniu z żelem lnianym lub mleczanem sodu szampon jest dość znośny. Solo.. no niestety :). Do tego znalazłam o niebo lepszy ochładzający szampon, który nie plącze włosów :). Ale o tym kiedy indziej.


Całuję wszystkich! ;* Dziękuję, że jesteście! 
Obiecuję, że jak wszystko ogarnę to wrócę pełną parą i nie będę taka cicha :).