Kontakt/contact: edyta_to@wp.pl

niedziela, 31 stycznia 2016

Niedziela dla włosów (25)


Dzisiaj moje włosy przechodzą przeokropny bunt. I bad hair day i totalnie niepoukładane...
Znowu o wszystko obwiniam balsam morski, który nawet po tuningu nie potrafił działać dobrze. Chyba zacznę nakładać go pod olej bo nie mam siły.

Olejowanie: -
Mycie: 2x Joanną do rewitalizacji koloru.
Odżywianie: 20 minut mix: balsam morski PO z połową łyżeczki mocznikowej emulsji Isany i z łyżeczką oleju z nasion bawełny,
Stylizacja: -
Zabezpieczanie: seurm Elseve.

Zwijam koczka i nie patrzę :(.



Szorstkie końcówki, przylizana góra... Najgorzej!

Powiedzcie, że u Was lepiej :D!

czwartek, 28 stycznia 2016

Metody olejowania włosów (z którymi miałam przyjemność się spotkać)



źródło: www.kralka-ig.pl

Dzisiaj post z cyklu "Ameryki tym nie odkryję", ale skoro blog jest poświęcony w głównej mierze włosom to warto aby taki post również się na nim znalazł :).

CO DAJE OLEJOWANIE WŁOSÓW? 
Chyba każda z nas, gdy pomyśli o Arabce czy Hindusce od razu widzi długie, gęste włosy :). Tak - ich sekretem są właśnie oleje, które stosują już od dawna. Olejowanie ma ogromne korzyści! Dzięki witaminom w nich zawartym sprawiają, że włosy stają się odżywione, bardziej elastyczne, mniej podatne na zniszczenia. Olejowanie polega na nałożeniu na całość włosów oleju (np. olej awokado, lniany, rzepakowy, słonecznikowy, kokosowy itd) na pół godziny lub o wiele dłużej (jeśli kładziemy olej na skórę głowy to nie możemy przetrzymywać go tam Bóg wie ile czasu! Może to spotęgować wypadanie. Według mnie racjonalny czas trzymania oleju na skórze głowy to 30 min).
Olejowanie wymaga systematyki (2 razy w tygodniu, bądź przed każdym myciem - jak komu odpowiada), pierwsze efekty można zauważyć już po miesiącu.


METODY OLEJOWANIA WŁOSÓW:

1. Olejowanie na sucho. Metoda polega jak sama nazwa wskazuje na nałożeniu oleju na suche włosy.

2. Olejowanie na mokro. Zwilżamy włosy wodą i dopiero później aplikujemy olej.

3. Olejowanie w misce lub w zlewie. Najczęściej zdarzało mi się olejować w zlewie. Napełniałam go wodą, później dodawałam ok łyżkę - dwie oleju i mieszałam. W powstałym rosole z oczkami taplałam włosy przez parę minut, polewając je wodą, gładząc. Później odsączałam włosy, spinałam w luźny koczek i czekałam do wyschnięcia. Następnie mycie, odżywka i tak dalej :). Najlepiej taplać włosy w ciepłej wodzie, aby rozchyliły się łuski włosów i olej mógł pod nie wejść. Metoda polecana dla porowatych włosów.

4. Olejowanie na glicerynę. GLICERYNĘ NAKŁADAMY ZAWSZE NA ZWILŻONE WŁOSY! Jeśli tego nie zrobimy włosy staną się sianowate, wysuszone. Są na to dwa sposoby:
1. Można zrobić mgiełkę do której dodajemy gliceryny według uznania - pryskamy nią włosy, a później nakładamy olej,
2. Zwilżamy włosy, nakładamy na dłonie glicerynę i wsmarowujemy ją we włosy, później aplikujemy olej.
Gliceryna nawilża włosy a olej pokrywa włos filmem, który to nawilżenie utrzymuje.


5. Olejowanie na odżywkę. Zdarza mi się wtedy, gdy mam jakąś odżywkę - bubbel i nie wiem co z nią zrobić. Na suche, bądź mokre włosy aplikujemy odżywkę (można na suche bo w odżywce i tak znajduje się woda) - wybieramy metodę według tego jak łatwiej aplikuje się nam odżywkę. Ja osobiście wolę aplikowanie na suche włosy. Po nałożeniu odżywki nakładamy olej. Nałożona odżywka pod olej działa lepiej, olej utrzymuje jej działanie.


OCZYWIŚCIE PO KAŻDYM OLEJOWANIU MYJEMY WŁOSY (jeśli u kogoś sprawdza się mycie długości odżywką to najlepiej jest tak postępować, aby nie "wymyć" wszystkich korzyści olejowania). 

Jest o wiele więcej metod ale przedstawione to te, które sama przetestowałam i myślę, że są najlepsze :). U mnie najbardziej sprawdza się olejowanie na sucho, glicerynę lub odżywkę.

Jak lubicie olejować włosy? :)

wtorek, 26 stycznia 2016

Szampon Garnier Ultra Doux "Cytryna i biała glinka".


Recenzowanie szamponów to coś, co zdecydowanie lubię najmniej. Nie ma się tutaj nad czym rozczulać. Podstawową kwestią jest to, że myje lub nie myje. Czasem jednak trafiam na tak godne uwagi, lub na takie okropne szampony, że spieszę do Was z recenzją :). Na co trafiłam tym razem, że muszę o tym napisać?





























Zazwyczaj gdy czytam napis na szamponie typu "z glinką" czy jakiś inny, np "z ekstraktem z cudów świata" to myślę sobie "ta jasne... chyba w śladowej ilości". Moje zdziwienie zaczęło się, gdy zobaczyłam skład i moim oczom ukazała się tytułowa glinka bardzo wysoko w składzie! To był impuls, który wysłał mnie z tym produktem do kasy :D. Dodatkowo wzmagałam się ostatnio z dziwnym zapachem skóry głowy i potrzebowałam czegoś co mi pomoże.

Szampon ma piękne, zielone opakowanie, które kojarzy się ze świeżością. Dodatkowo cytryna z przodu uruchamia mechanizm "cieknącej ślinki" :). Na sam widok zachciewa się kosmetyku. Szampon ma dość duży otwór, przez który łatwo się wylewa. Konsystencja jest trochę rzadka, więc duży otwór + rzadka konsystencja = wylewanie za dużo.
























Szampon ma zielony kolor. Jego zapach jest bardzo świeży - połączenie nutki cytrusowej z czymś słodkim. Bardzo mi się podoba :).

Działanie:
Szampon genialnie oczyszcza włosy, eliminuje uczucie swędzenia (które mi często towarzyszy). Dodatkowo nie mam po nim tego "nieprzyjemnego zapachu skóry głowy", o którym wspomniałam na początku. Podczas mycia nie "tępi" włosów na długości, nie plącze ich. Jest też moim ulubionym szamponem do robienia peelingu cukrowego! Już o tym gdzieś wspomniałam - przeżyłam z nim najlepszy peeling wszechczasów :). Zapach nie utrzymuje się na włosach. Często dzień po umyciu około wieczora moje włosy wyglądają nieświeżo. Gdy używam tego szamponu moje włosy wyglądają dobrze trochę dłużej :).

Jestem na tak! Jestem pewna, że będę do niego wracać. Znacie? :)

niedziela, 24 stycznia 2016

Niedziela dla włosów (24) - mocne dopieszczanie :)



Był czas, były chęci, było dopieszczanie! :)

Olejowanie: 30 minut solo olej z kiełków pszenicy.
Odżywianie 1: kolejne 30 minut mix pod czepkiem: Kallos Color + 2 krople mleczanu sodu + 1 łyżeczka oleju z kiełków pszenicy.
Mycie: długość Kallosem Color, skalp Garnierem cytrynowym.
Odżywianie: odżywka Farmony dodająca objętości na 5 min.
Stylizacja: ugniatanie włosów satynowym mleczkiem Marion.
Zabezpieczanie: serum olejowe Elseve.

Uzyskałam dość pokaźny skręt i bardzo miękkie włosy :).




Jak się miewają dziś Wasze włosy? :-)

sobota, 23 stycznia 2016

Yankee Candle Candy Cane Lane



Opis z goodies.pl:
Wyczuwalne aromaty: mięta pieprzowa, słodkie ciasteczka oraz kremowy waniliowy lukier.
Linia zapachowa: okolicznościowe.

Zapach wosku po odpakowaniu:
Wosk Candy Cane Lane nie kojarzy mi się typowo świątecznie. Jego zapach na sucho przypomina paczuszkę świeżo otwartych miętówek :-). Jest coś słodkiego i coś chłodnego. 

Zapach po rozpaleniu:
Zapach po rozpaleniu jest dokładnie taki sam jak przy wąchaniu - jednak im bliżej staniemy kominka, tym bardziej przebija się mięta, która w przyjemny sposób chłodzi nozdrza, im dalej - tym bardziej mięta przeplata się słodką, cukrową nutą. Zapach nie jest mdły, ani zbyt intensywny. Uwalnia się powoli i w żadnym etapie palenia nie daje uczucia przytłoczenia. Wydaje mi się, że może go pokochać każdy - nawet wrażliwy nos.


Trwałość zapachu:

Zapach długi czas utrzymuje się w pomieszczeniu - nawet z rana po wieczornym paleniu można wyczuć cukrowy (już bez mięty) zapach.


Ocena końcowa: 5/5 - jednak nie będę do niego wracać. Przyjemny - ale nie faworyt.

Wosk dostępny na goodies.pl >klik<
Zapraszam również do zapoznania się z całą armią wosków Yankee Candle! >klik<



środa, 20 stycznia 2016

DRESSLINK WISHLIST


Przyjęłam propozycję współpracy jakieś 3 godziny po napisaniu wczorajszego posta. Dzięki Waszym słowom wsparcia :-). Wszystko ekspresowo doszło do skutku, szybka wymiana meili i już. Wybrałam ubrania, starannie się pomierzyłam i wybrałam rozmiary.


Jeśli będą za duże albo za małe - nie ukrywam, będę się śmiać. Możecie ze mną. Potraktujemy to jak dobrą zabawę :D.
I jestem typową "lady in black" więc ciężko będzie się spodziewać u mnie czegoś więcej niż czerni, granatu i bordo :). Czasami mam przebłyski :D.




DUŻA PROŚBA! PROSZĘ O owiane złą sławą... KLIKI! (żebrak Czarna Kawa). Mogę się odwdzięczyć bo problemu w tym nie widzę - ŻADNEGO.  







Grzeczna "uczniowska" sukienka, która bardzo przydałaby mi się na egzaminy :). Jak będzie niezgodność towaru z opisem albo za duża/za mała to się zakućkam!






Kolejna praktyczna, czarna sukieneczka :). Małych czarnych nigdy za wiele!

Cóż dostałam 20$ (w tym koszt przesyłki, który zjadł zdecydowaną ilość kwoty) więc szaleć nie było co :P.

Oprócz tego, co sobie wybrałam wpadło mi w oko parę innych rzeczy :-).


Sukienka >klik<
Spódniczka >klik<
Bluzka  >klik<
Dresslink: Cheap Clothes Online
Miałyście coś z Dresslink? >klik<


Czasami na sklepie są fajne promocje :). Ceny produktów wynoszą nawet 0.01$! >klik<
I są produkty, które wysyłają za darmo >klik<



I teraz szczerze... Nie wiem co :P. Napisali mi, że wyślą mi produkty po zrobieniu Whishlisty. A co z liczbą klików :D?

Więc baaaardzo proszę Was o pomoc! Zaczęło mi zależeć, aby tej współpracy spróbować :D. Nie ma sprawy, abym się odwdzięczyła w jakikolwiek sposób - bo jest to poświęcenie czasu dla mnie :).

+EDIT. Jest mi przykro, że niektórzy piszą że poklikali, a liczba kliknięć wcale nie rośnie :(. 
Gdy klikacie bardzo proszę, poczekajcie chwilkę aż strona się załaduje :). Brak kliknięć może być efektem zbyt szybkiego wyłączenia stron :D.

wtorek, 19 stycznia 2016

O dwóch kolorach moich włosów - 4 różne perspektywy

Witajcie :).
Dzisiaj wpis o tym, do czego dążę.

Może niektóre z Was zauważyły, chociaż za wszelką cenę staram się ten minus ukryć... I dobieram światło, aby za bardzo nie rzucał się w oczy...

Moje włosy mają jeden defekt, który raz widać BARDZO MOCNO, raz wcale. Wszystko zależy od światła.
Nie są one jednakowego koloru. Większość jest koloru blond - rudawego, reszta czarno - chłodna.
Kiedyś farbowałam całe włosy. Różnie to wychodziło :). Przeważnie farbowałam u fryzjerki, ale gdy diabełek podkusił robiłam to sama. W efekcie wyszedł mix kolorów. Z tego powodu większość moich włosów ma dziwny odcień. Sama jestem sobie winna...

Obecnie rozjaśniam włosy metodą balejażu. Jest to dla włosów mniejsze obciążenie, ponieważ trochę zostaje naturalnych, trochę zostaje rozjaśnionych. Chcę aby balejaż zagościł na całej mojej głowie i wiem, że trochę czasu zajmie mi zapuszczenie całej długości.

Poniżej zdjęcia w różnych światłach, abyście mogły zobaczyć o czym mówię :).


NAJGORSZE ŚWIATŁO!!!!!!! :(
Dodatkowo możecie podziwiać mój bad hair day :D.





Tutaj chyba kreska powinna być niżej ;)





Balejażowy odrościk hoduję dokładnie od 22 listopada 2014 - wtedy ostatni raz użyłam farby. Dziś mierzony od czoła liczy sobie 21 cm :). Czyli w 1 rok i 2 miesiące wyhodowałam 21 cm włosów (!). 

Trzymajcie kciuki. Myślę o comiesięcznym wpisie z aktualizacją odrostu :). 

+PROŚBA O PORADĘ
+ Mam mieszane uczucia co to jednej sprawy. Dostałam propozycję współpracy od dresslink. Zastanawiam się - przyjmować czy nie? Niby mój blog - moje małpy i mój cyrk. Modą BARDZO się interesuję więc dla mnie był by to plus... Jednak nie wiem co pomyśleliby o mnie czytelnicy? Ludzie różnie patrzą na tego typu współprace. Oczywiście dostałam tani tekst typu "podoba mi się twój STAJL" haha... Tak piszą do każdego.
Osobiście myślę, że była by to dla mnie mała możliwość zrobienia kroku w przód. Na początku zakładałam, że mój blog będzie tylko włosowy. Jednak coraz częściej wkradają mi się wpisy nie - włosowe. Stąd trochę zmieniłam tytuł bloga.
Co zrobić kobieto... co?

niedziela, 17 stycznia 2016

Niedziela dla włosów (23)



Dzisiaj udało mi się w końcu wypielęgnować włosy tak, jak chciałam od daaawna :). Co się działo?

Olejowanie: w lekko zwilżone włosy wtarłam glicerynę, którą pokryłam mixem oliwki BabyDream z olejem sezamowym (1,5h).
Mycie: długość - Kallos Omega, skalp - różowa Schauma.
Odżywianie: Maska Planeta Organica mango z łyżeczką wyżej wspomnianego olejowego mixu (30 min pod czepkiem).
Zabezpieczanie: olejowe serum Elseve + mgiełka Gliss Kur Oil Nutritive.
Stylizacja: kilkukrotne przeczesanie włosów TT podczas schnięcia.


No i wyszło prawie prosto, z lekką falą :) - tak jak chciałam!


sobota, 16 stycznia 2016

Isana - woda brzozowa (wcierka na wysyp nowych włosów?)


Wcierkowego ideału szukam nadal. Każda wcierka, którą dotychczas stosowałam daje tylko jeden pozytywny skutek - jedna przyrost, jedna hamuje wypadanie.
Jak było z wodą brzozową Isany? :) Zapraszam!

Informacje:




Woda brzozowa ma pojemność 500 ml. Opakowanie to plastikowa butelka, zawartość wylewamy przez nieporęczny otwór przypominający ten z szamponów. Najlepiej wodę przelać do buteleczki z atomizerem. O konsystencji nie da się powiedzieć zbyt wiele :) - woda to woda. Ma żółty kolor, nie barwiący włosów. Zapach jest świeży, pachnący alkoholem (nie czułam mocno zapachu alkoholu, dopóki nie przeczytałam na jakimś blogu recenzji "że mocno czuć alkoholem" :D). Cena waha się w granicach 7 zł bez promocji. Woda jest baaaardzo wydajna,

Jak stosowałam?
- Przez 1,5 miesiąca.
- Przez pierwsze 3 tygodnie wcierałam wodę praktycznie codziennie (alkohol w składzie sprawiał, że nie potęgowała przetłuszczania).
- Gdy wcierałam wodę przed myciem, było to co najmniej 30 minut.
- Nie oszczędzałam jej - wcierałam w bardzo obfitej ilości :).


Plusy jakie zauważyłam:
- Wysyp nowych włosów! Szczególnie w linii czoła i na zakolach.
- Mogłam myć włosy spokojnie co 3 dni - ograniczenie przetłuszczania.
- Odbicie włosów od nasady.

Minusy:
- Brak zwalczenia łupieżu.
- Brak przyspieszenia porostu.
- Nieporęczność opakowania.
- Brak zmniejszenia wypadania.

Ocena ostateczna: 3,5/5.
Niestety to nadal nie jest to czego szukam :(, chociaż bardzo cieszę się z baby hiar'ów. Póki co odstawiam wodę iiii.... będzie trochę kontrowersji:). Za jakiś miesiąc wszystko wyjdzie na jaw.

Po czym Wam udało się osiągnąć największy przyrost? :)

czwartek, 14 stycznia 2016

Satynowa poduszka - hit dla osób, które nie potrafią znaleźć idealnej fryzury na noc!



Moje włosy potrafią przybrać dokładny kształt fryzury w której miałam przyjemność paradować. Wysoki koczek? Nie ma problemu aby przyjąć pozę sterczącego kikuta i stać tak aż do momentu rozczesania. A po rozczesaniu? PUCH! Spanie w rozpuszczonych włosach? Splątanie, czasem nieprzyjemna szorstkość.

Próbowałam wielu nocnych fryzur: ślimaczek - spuszenie, warkocz - nieestetyczne pseudo fale itd.
Na szczęście z pomocą przybyły moje urodziny :-) dostałam w prezencie od siostry satynową pościel, która okazała się strzałem w 10 dla moich włosów, ale nie tylko!


PLUSY SPANIA NA SATYNOWEJ PODUSZCE:
1. Można zrezygnować z nocnej fryzury. Za to właśnie kocham satynową poduszkę najbardziej! Jest delikatna dla włosów, nie haczą o nią, przyjemnie się po niej ślizgają.
2. Błyszczące, wygładzone włosy z rana - poprzez ślizganie domykają się łuski włosa.
3. Brak plątania,
4. Lepiej się wysypiam - pościel jest o wiele bardziej przyjemna niż bawełniana itd.
5. Brak odgnieceń na twarzy. Wiele razy zdarzało mi się wstać z odbitą poduszką na twarzy. Przy satynowej dawno nie miałam takich rewelacji ;).


JEST TEŻ JEDEN MINUS:
Jeśli szybko potrzemy włosami o poduszkę to zaczynają się elektryzować. Wystarczy posiadać płyn antystatyczny do tkanin i wszystko jest dobrze :-).



 Śpicie w spiętych czy rozpuszczonych włosach?

wtorek, 12 stycznia 2016

Kallos Cherry

Kallosy to niewątpliwie moi najlepsi przyjaciele :) - cena, wydajność, wielofunkcyjność. Za to pokochałam je wraz z początkiem dbania o włosy. Jak już większość z Was chyba wie, używam ich przeważnie do mycia długości włosów.  Nakładanie solo zdarza mi się sporadycznie - tylko wtedy gdy mam mało czasu na bogatszą pielęgnację. Oczywiście każdego nowego Kallosa muszę sprawdzić, czy nadaje się w moim przypadku do stosowania solo. Jak było z wersją Cherry? 



 O Kallosach chyba dużo mówić nie trzeba - są znane większości z Was. Duże, 1l słoje z wieczkiem, z których łatwo wydobyć kosmetyk do samego końca. Dostępne między innymi w Hebe za ok. 11 zł w przeróżnych wersjach. 

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Prunus Avium Seed Oil, Parfum, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothiazolino ne, Methylisothiazolinone (08.01.2015) 

Typowy Kallos - krótki skład, substancje nawilżające, natłuszczające i kondycjonujące + olej z pestek wiśni.
Konsystencja maski jest kremowa, nie ściekająca z włosów. Dużym plusem jest wydajność (zdjęcie poniżej zostało zrobione po ponad miesiącu używania). Zapach... Komuś chyba już wspominałam w komentarzach, z czym skojarzył mi się tym razem:P. NO TÓŻ TO RASOWY WIŚNIOWY JABOL! Kto się struł kiedykolwiek tym napojem bogów, ten wie że zapach maski będzie wyzwaniem :). Cóż, sama doznaję lekkiego przewrotu w żołądku podczas ładowania maski na włosie, ale żyję i mam się dobrze :D.




Działanie: Niestety, solo maska sprawdziła się nie najlepiej. Nie daje rady dostatecznie nawilżyć moich rozjaśnianych kłaków ani ich dociążyć. Ułatwia rozczesywanie.
Myjąc nią długość nigdy nie doznałam niedomycia oleju czy strączkowania. W wersji szamponu sprawdza się kapitalnie :)
 + Zdjęcie po użyciu Kallosa Cherry (coś mi się włosy krótsze tutaj wydają ;>?)





Moja ocena: 3/5

Macie swojego Jabolowego Kallosa :-)?

niedziela, 10 stycznia 2016

Niedziela dla włosów (22)

Dzisiaj znowu bez zdjęć produktów - przygotowania do sesji zdecydowanie nie służą blogowaniu :D.

Olejowanie: 30 min olej z kiełków pszenicy.
Mycie: Długość Kallos banana, skalp Garnier z glinką i cytryną.
Odżywianie: 10 minut odżywka nawilżająca Petal Fresh.
Stylizacja: -
Zabezpieczanie: Olejowe serum Elseve + kropla oleju moringa, od czasu do czasu wygładzająca mgiełka DIY (postaram się zrobić o niej wpis).


Efekty:




Ostatnio mało kiedy trafia mi się bad hair day :-). Chyba panuję nad pielęgnacją :D.
Jak tam Wasze niedziele? Również udane jak moja? :)

sobota, 9 stycznia 2016

Yankee Candle Icicles




Opis z goodies.pl
Wyczuwalne aromaty: Aromat szeleszczący sosnowych gałęzi pokrytych lodem z nutami cynamonu.
 Linia zapachowa: Okolicznościowe
O zapachu
Brak opisu na stronie.

Zapach wosku po odpakowaniu:
Dobrze pamiętam moje pierwsze spotkanie z tym woskiem, które odbyło się na stoisku z woskami. Piękny ptaszek przyciągnął mój wzrok, powąchałam i... wylądował w najdalszej czeluści pudełka z woskami. Pomyślałam "kto wymyślił takiego smrodka?!". Jednak zamawiając woski w ślepo przez internet nauczyłam się żeby nie oceniać wosku po "suchym wąchaniu" :-). Icicles po odpakowaniu pachnie trochę dziwnie: z jednej strony choinkowo, z drugiej coś ostrego wprawia nos w chęć kichania (raczej cynamon). Czuję też w nim coś typowo męskiego. 

Zapach po rozpaleniu:
Na początku palenia czujemy mocny, drażniący zapach. Warto pamiętać, aby nie wkładać tego wosku w dużej ilości w kominek. Po chwili zaczyna być delikatny... i w tym miejscu zaczyna się poezja :)! Nie lubię choinkowych zapachów, jednak ten rodzaj choinki jest wyjątkowo przyjemny dla nozdrzy, delikatnie łączy się z cynamonem. Kojarzy się bardzo zimowo, co chwilę można wyczuć w nim także intrygującą, chłodną nutkę. Icicles na pewno nie będzie wariantem dla każdego - jest trochę dziwacki, zwariowany. Jednak pokochałam go! 

Trwałość zapachu:
Nie za mocny, trwały, ogarniający wiele pomieszczeń :)! 



Ocena końcowa: 5/5 - początkowy koszmarek okazał się dobrym przyjacielem! Niech żyją zmarznięte ptaszki na gałązkach :-). 

Wosk dostępny na goodies.pl >klik<
Zapraszam również do zapoznania się z całą armią wosków Yankee Candle! >klik<

czwartek, 7 stycznia 2016

Grudniowe wygrane




Jestem szczęściarą... Na prawdę wielką! Grudzień był dla mnie łaskawy, chociaż wcale w tym roku grzeczna nie byłam. Nie wiem co pomyśli o mnie Pan Listonosz - może że jestem jakąś zakupoholiczką, ponieważ co najmniej raz w tygodniu przychodził do mnie z paczką. Pomijając grudniowe nowości, które były prezentami, moimi zamówieniami - przedstawiam Wam moje grudniowe wygrane konkursy, rozdania :-).


1. Wygrana na http://codziennosckobiety.blogspot.com/. Cały zestawik ProVag wraz z uroczym ręcznikiem, na którego tle leży emulsja i żel :-).






2. Słynne ślimakowe mazidło wygrane na http://pixfine.blogspot.com/. Różne są opinie na temat stosowania przez młode osoby kremów typu anti-aging. Jednak ja na takim działaniu się nie skupiam jakoś szczególnie - krem genialnie nawilża moją twarz, redukuje przetłuszczanie w strefie T i nie wywołuje trądziku, pomimo odstawienia kremu Acne-Derm. I to mnie motywuje do używania ;).








3. Wygrana na http://kascysko.blogspot.com/. Mama bardzo się ucieszyła - a ja jeszcze bardziej niż Ona :-). Niestety wyszło tak, że nie mogłam obdarować ją niczym na urodziny, które obchodzi dokładnie w Mikołaja. Wygrana spadła mi z nieba - mama niedawno przekroczyła magiczną granicę 50 lat, więc zestaw jest dla niej idealny. 






4. Wygrana na http://www.martistalove.blogspot.co.uk/. Wygrana wprawdzie pochodzi z października - autorka bloga nie miała możliwości wysłać paczki wcześniej :). W efekcie tego TOTALNIE o niej zapomniałam! Moje zmieszanie, cóż to za cuda i dziwy dosięgło szczytu w momencie gdy otworzyłam paczkę i wyciągnęłam serum znajdujące się po prawej stronie zdjęcia (Martyna dołożyła go jako dodatek, bo wygraną był tylko krem Garnier). Zdziwiona patrzę na pudełko i dalej się zastanawiam co to i skąd się u mnie wzięło (byłam bliska myśli, że zamówiłam coś przez sen). Dopiero po wyciągnięciu reszty rzeczy z paczki zeszłam na ziemię i przypomniałam sobie o tym rozdaniu :D. Bardzo zrobiło mi się również miło, że do kosmetyków została dołączona świąteczna kartka! <3. Ostatecznie paczka była dla mnie wielką niespodzianką i wywołała duży uśmiech na twarzy :-).






5. Wygrana na http://kuferekzpieknem.blogspot.com/. Oto prawdziwa paczucha z sercem <3! Paczucha, która zrujnowała moje wieczne diety :D. Czy ktoś duży, czy mały... Każdy kocha Kinderki i MilkyWay! Oto rzeczy, które lubię najbardziej - słodkości, mazidełka i wosk <3. Z takim zestawem mogę spokojnie rozpocząć sen zimowy i przetrwać :D.







6. Wygrana na http://www.bardziejmilo.pl/. Oj autorka bloga zadbała faktycznie o to, aby było mi BARDZIEJ MIŁO :-). Któż nie lubi odrobiny luksusu? Planet Spa to moim zdaniem najlepsza Avonowa linia. Dzięki niej można poczuć się wyjątkowo. Cały zestaw ma bardzo dobre składy (co mnie miło zdziwiło) i baaaardzo pięknie pachnie! Dziękuję za to, że mogę poczuć nutkę tej wyjątkowej pielęgnacji :-).






7. Kremik i próbki (wygraną był tylko krem, ale autorka bloga dołożyła coś jeszcze :*) od http://babskifolwark.blogspot.com/. Wygrana wpadła w moje ręce poprzez  najbardziej oryginalny sposób na świecie :D (pod warunkiem, że lubicie szczury). Otóż moje imię i nazwisko wylosował uroczy szczur Marian :D.  Mam kilka pękniętych naczynek, więc już nie mogę się doczekać testów kremu :-). Teraz komu mam dziękować? Eli czy szczurkowi? :)


Powinna być jeszcze jedna nagroda - niestety nie dotarła do mnie do dzisiaj :(. Nie obwiniam autorki bloga, ponieważ wysyłką miała zająć się pewna firma. Świadczy to jedynie źle o nich.


Wpadło Wam coś w oko? :)

wtorek, 5 stycznia 2016

Gliceryna roślinna, mleczko pszczele, mleczan sodu, elastyna - recenzja zbiorcza

Kilka miesięcy temu zamówiłam trzy półprodukty na zrobsobiekrem.pl, w późniejszym czasie dołączył do nich czwarty. Lubię ten sklep ze względu na szalenie niskie ceny i bogaty asortyment. W skład mojego zamówienia weszły następujące perełki: gliceryna roślinna, mleczko pszczele, mleczan sodu, elastyna. Oczywiście każdy z wymienionych półproduktów stosowałam wyłącznie na włosy. Czy znalazłam pośród nich jakiś hit? A może okazały się bubblami? Zapraszam do recenzji :-).


Na sam początek weźmiemy pod lupę glicerynę roślinną :-). Opis z zrobsobiekrem.pl :

Naturalna gliceryna jest uzyskiwana przez zmydlanie tłuszczy roślinnych, głównie tłuszczu kokosowego. Gliceryna przemysłowa uzyskiwana jest z propylenu (gazowy węglowodan uzyskiwany z benzyny). Działanie nawilżające gliceryny związane jest z bardzo silnymi właściwościami higroskopijnymi.Gliceryna w naturalny sposób osłania skórę, przenikając do przestrzeni międzykomórkowych, gdzie wiąże ilość wody niezbędną do zachowania prawidłowego nawilżenia skóry. Ma doskonałe właściwości łagodzące, skutecznie nawilża przesuszoną skórę ze skłonnościami do pierzchnięcia nadmiernie wysuszoną. Wygładza, poprawia elastyczność, reguluje procesy prawidłowej odnowy naskórka. Działanie gliceryny jest długotrwałe. Penetruje do głębszych partii warstwy rogowej naskórka i pozostaje tam, regulując wilgotność przez około dobę.Obecność gliceryny wspomaga funkcjonowanie lipidów skórnych. 
W kosmetykach gliceryna wykorzystywana jest ponieważ zapobiega wysychaniu kosmetyku oraz nadaje gładkość emulsji. Obok dobrego smarowania i rozprowadzania na skórze, zapobiega także wałkowaniu się kosmetyku po jego aplikacji. 
Gliceryna łagodzi działanie wysuszające alkoholu etylowego.

Wyroby zawierające zbyt dużo gliceryny dają uczucie lepkości.

Związek ten jest także składnikiem mydeł.


Moja opinia: Gliceryna roślinna różni się konsystencją od tej, którą kupimy w aptece - jest znacznie gęstsza, można nawet powiedzieć że klejąca. Nakładana pod olej daje uczucie przyjemnego nawilżenia włosów, które utrzymuje się także po myciu. Trzeba oczywiście nakładać ją na uprzednio zwilżone, nigdy suche włosy. Dodając jej do masek - w przeciwieństwie do gliceryny zwykłej, aptecznej nie zauważyłam kompletnie żadnego działania - niezależnie od ilości kropel w masce. Opakowanie zawiera 60 ml gliceryny i mimo regularnego stosowania, przez dużą gęstość jest bardzo wydajna :-).

Ocena: 3/5
Czy kupiłabym ponownie?: Nie. Zdecydowanie wolę dostępną w aptekach glicerynę :-).



opis z zrobsobiekrem.pl:

Mleczko pszczele jest płynną wydzieliną produkowaną przez pszczoły robotnice, którą karmione są młode larwy pszczół podczas ich pierwszych dni życia oraz królowa przez całe życie. Mleczko pszczele wydzielane jest z gruczołów znajdujących się na głowach pszczół. Jest ono syntetyzowane z pyłku kwiatkowego, wody i miodu, zmieszane ze śliną, hormonami i witaminami. Mleczko pszczele jest produktem w całości produkowanym przez pszczoły. Oferowane przez nas surowiec jest ekstraktem z mleczka pszczelego zawieszonym w glicerynie łatwy w dozowaniu oraz trwały.



Moja opinia: Mleczka pszczelego używałam wyłącznie jako dodatku do masek. Idealną proporcją jak dla mnie jest 4-6 kropel w masce. Za każdym razem po użyciu mleczka pszczelego, włosy były niesamowicie sypkie, wygładzone i nawilżone. Pojemność mleczka to 15 ml, a cena na szczęście niewielka - 3,90 :). Oczywiście można wybrać większe warianty :). Ja jednak na początek wolałam wziąć mniejszą wersję.

Ocena: 5/5!
Czy kupiłabym ponownie?: Zdecydowanie tak!



Opis z zrobsobiekrem.pl:

L-Mleczan sodu jest składnikiem NMF – naturalnego czynnika nawilżającego znajdujący się na powierzchni naszej skóry i utrzymujący w niej odpowiedni poziom wilgoci. Mleczan sodu znajduje zastosowanie w kosmetykach z kilku powodów. Po pierwsze ze względu na swoje silne właściwości nawilżające (przewyższające działanie nawet tak znanych humektantów jak gliceryna, sorbitol czy kwas hialuronowy) może być stosowany we wszelkich kosmetykach pielęgnacyjnych (kremach, balsamach, mleczkach, tonikach a także w produktach do mycia – żelach i szamponach). Przy zastosowaniu wspólnie z detergentami łagodzi wywołane przez nie podrażnienie, nie dopuszcza do silnego wysuszenia skóry. Często zastępuje w recepturach glicerynę gdy celem jest otrzymanie kosmetyku o jak najmniejszej lepkości. 
Mleczan sodu posiada także właściwości przeciwbakteryjne – w takim przypadku zalecane jest stosowanie go wspólnie z kwasem mlekowym. Połączenie kwasu mlekowego z jego solą sodową poprzez znormalizowanie procesu keratynizacji oraz równoczesne utrzymanie odpowiedniego nawilżenia i działanie przeciwbakteryjne prowadzi do zmniejszenia lub całkowitego usunięcia objawów trądziku. 
Mleczan sodu jest stosowany także jako środek regulujący pH – podwyższa pH, neutralizuje kwasy (np. kwas mlekowy, laktobionowy, glukonolakton) - można go stosować zamiast wodorowęglanu sodu.
Dodawany do mydeł utwardza je, zwiększa działanie nawilżające mydeł i zmniejsza ich pękanie (powstające przy długotrwałym przechowywaniu). 

Moja opinia: Na mleczan sodu czekałam najbardziej. Byłam bardzo ciekawa jego działania i silnych właściwości nawilżających. Co tam może złego zrobić nawilżacz? Zaczęłam od dawki 4 kropel w masce. Skończyło się to ogromnym przesuszem... Dalej, 3 krople = efekt taki sam. Dopiero dobre nawilżenie uzyskałam przy 1, czasem 2 kroplach!
Mleczan sodu niweluje również działanie detergentów. Dodaję ok. 3,4 krople mleczanu sodu do szamponu i pozostaje mi tylko wiara w to, że faktycznie coś tam działa ;-). Bo przy myciu nie można wyczuć żadnej zmiany. Efektem powolnego zużycia jest duża wydajność, więc myślę, że zanim go zużyję to najzwyczajniej w świecie straci datę ważności :P.

Ocena: 1/5
Czy kupiłabym ponownie?: Nie.


(bunt aparatu na sam koniec :P)

Opis z zrobsobiekrem.pl

Elastyna - substancja biologicznie czynna stosowana w kosmetykach do pielęgnacji zarówno skóry jak i włosów. Łatwo przenika w głąb skóry, wpływa na jej elastyczność. Wygładza zmarszczki, regeneruje i poprawia witalność skóry. Elastyna wpływa także korzystnie na włosy. Wykazuje dużą zdolność pobudzania wzrostu włosów, nadaje im miękkość, poprawia rozczesywalność. Elastyna przeciwdziała szkodliwemu odziaływaniu czynników środowiskowych.
10 % Elastyny w wodnym roztworze buforu cytrynianowego (sól kwasu cytrynowego i kwas cytrynowy) i glikolu propylenowego. Zawiera wolne aminokwasy i peptydy o masach cząsteczkowych od 400 do 40 000 daltonów oraz mukopolisacharydy - naturalne składniki tkanki łącznej (m.in. kwas hialuronowy).


Moja opinia: Drugi hit zaraz po mleczku pszczelim! Zazwyczaj używam do porcji 2-3 krople elastyny i jest to dla mnie idealne stężenie :-). Maska z dodatkiem elastyny działa na włosy wygładzająco, uelastycznia je, wpływa na miękkość. Zazwyczaj korzystam z maski z dodatkiem elastyny raz na 2 tygodnie. Jest wydajna

Ocena: 5/5
Czy kupiłabym ponownie?: Tak!


Jakie są Wasze ulubione półprodukty? :-)

niedziela, 3 stycznia 2016

Niedziela dla włosów (21)



Wczorajsza pielęgnacja nie była zbyt odżywcza, ale z ostatecznego efektu jestem bardzo zadowolona :).

Olejowanie: Oliwka dla dzieci BabyDream (30 minut).
Mycie: Próbka szamponu L'biotica.
Odżywianie: Ekspresowa maska BB z Avonu (5 min).
Stylizacja: Satynowe mleczko marion.
Zabezpieczanie: Olejowe serum L'oreala.


Efekt:


Włosy są miękkie, zdyscyplinowane i pełne objętości :)

Jak tam u Was?


Zapraszam Was również na cudowne rozdanie, które organizuje Dziecko We Mgle :-) <klik w obrazek>