Kontakt/contact: edyta_to@wp.pl

środa, 30 września 2015

Joanna olej z olejkiem arganowym

Witam.

Dzisiaj chcę pokazać Wam kosmetyk, który nie przypadł mi do gustu. Szukam metody jak go zużyć bo niestety w żadnej postaci się nie sprawdza.


Joanna - oleje świata. Olej z olejkiem arganowym.
















Olej wpadł w moje ręce przypadkiem i został kupiony pod wpływem impulsu  - idę sobie spokojnie do sklepu na wsi, a tu jakiś olej z Joanny. Od razu chciałam przetestować :).

Produkt jest połączeniem oleju słonecznikowego, ze słodkich migdałów i arganowego. Zapakowany jest w ładną, klimatyczną buteleczkę. Wylewa się go przez mały otwór - dziubek, który moim zdaniem jest niepraktyczny (dla mnie olej powinien mieć pompkę), ponieważ ciągle wylewam za dużo. Konsystencja jest troszkę bardziej lejąca w porównaniu do klasycznych olei.
Zapach jest nieco dziwny, duszący, mdły. Wyczuwam w nim lekką nutę orzecha, jednak nie jest to dla mnie nic przyjemnego. Bardzo mi się nie podoba. Cena produktu waha się w granicach 10 zł za 100 ml - więc jest tani. Wydajność oceniam jako dobrą, jednak w przypadku gdy produkt mi nie pasuje nie jest to dla mnie plusem. Przetestowałam go na twarzy, włosach, reszcie ciała. Niestety nigdzie się nie sprawdził.

WŁOSY: Po pierwsze bardzo przeszkadza mi jego zapach. Po drugie daje dziwne wrażenie oblepionego - tępego włosa, coś jakby pokrywanie włosów olejem zmieszanym z kurzem. Felerny zapach można wyczuć także po zmyciu oleju. Włosy po nim są za lekkie.

TWARZ: To samo to wyżej - olej dał uczucie oblepienia twarzy. Do tego nie chciał się przez dość długi czas wchłonąć - musiałam go w końcu zmyć.

RESZTA CIAŁA: Ten sam problem - olej nie chciał się wchłonąć. Do tego sprawił, że skóra stała się dość szorstka.


Może zużyję go jako dodatek do masek. Solo niestety okazał się nie dla mnie.
Miałyście tę wersję? A może inne?

poniedziałek, 28 września 2015

Liebster Blog Award - moje odpowiedzi na zadane pytania :)

Cześć! :)
Pierwszy raz dostałam nominację, by odpowiedzieć na zadane pytania :). Trochę się nie znam na tego typu zabawach, więc pozwolę skopiować sobie informacje z bloga Miss M, która mnie nominowała (http://zblogowanaminnie.blogspot.com/).






"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”.
Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. 
Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno 
nominować bloga, który
Cię nominował."



Odpowiedzi na zadane mi pytania:

 
1. Za kim byś wskoczyła w ogień ?
 Jestem typem osoby, która z miłości zrobiłaby wszystko. Tak, wskoczyłabym w ogień za moim mężczyzną :). Jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie, bo wielokrotnie miałam sytuacje, w których nie mogłam na nikim innym polegać. W żadnym momencie nie odwrócił się ode mnie, był w stanie znosić moje każde głupie zachowania, kaprysy.

2. Jesteś otwarta czy bardziej skryta ?
Zależy o co chodzi :). Mam okropną wadę przechwalania się, więc jeśli wydarzy się w moim życiu coś, z czego jestem dumna to jestem otwarta w każdą stronę świata :). Natomiast nie lubię dzielić się z nikim problemami.


3. Co Ci się najbardziej podoba w blogowaniu ?
Ludzie! Poznałam wiele cudownych dziewczyn i blogów, na które nie trafiłabym bez posiadania własnego.

4. Gdzie poza domem można Cię najczęściej spotkać ?
Oj ciężko powiedzieć. Jestem odludkiem :) i szczerze mówiąc nie mam zbyt wielu znajomych. Jeśli już gdzieś wychodzę to tylko na zakupy. Więc można spotkać mnie w sklepach :P.

5. Trampki czy szpilki ? 
Trampki! Szpilki tylko okazyjnie :). Cenię ich za wygodę i że wyglądają świetnie przy większości stylizacji. A do tego mam do nich ogromny sentyment - całe gimnazjum i liceum przechodziłam w zestawie trampki-glany. 

6. Cechy idealnego mężczyzny :)
Czułość - bo która kobieta nie lubi, gdy mężczyzna przytula, mówi miłe rzeczy?  :)
Serce do dzieci - nie wiem czy tylko ja tak mam, ale widok faceta z dzieckiem jest dla mnie najbardziej męskim i rozczulającym widokiem świata.
Pracowitość - nie lubię mężczyzn, którzy stronią od pracy. Przykład typowego leniucha z piwem przy telewizorze jest dla mnie najgorszym koszmarem :D. Jestem wychowana w przekonaniu, że mężczyzna bierze główną odpowiedzialność za rodzinę, za utrzymanie jej, a kobieta w tym pomaga.

7. Jakie jest Twoje najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa ?
Niestety nie pamiętam, żebym w ogóle takie miała. Nie wspominam dzieciństwa zbyt dobrze, wszystkie wspomnienia są jakby za mgłą. Głowię się nad tym pytaniem naprawdę sporo czasu i ciągle nie wiem co napisać... Nic miłego mi się nie przypomina, tylko parę zabawnych sytuacji.

8. Jaki masz obecnie kolor na paznokciach ? ^^
Granat z srebrem :)... Do połowy zgryziony!

9. Gdybyś mogła zmienić swoje imię, to na jakie byś zmieniła ? 
Zawsze podobało mi się imię Natalia :). 

10. Jaki film najbardziej Ci utkwił w pamięci ?
"Ognioodporny"...  Opowiada o małżeństwie, które oddaliło się od siebie na tyle, że postanowiło się rozwieść. Mężczyzna za radą swojego ojca postanawia uratować małżeństwo mimo początkowych niechęci. Ciężko opowiedzieć mi o tym filmie ale jest piękny. Pokazuje jakie powinny być prawdziwe fundamenty miłości, że ciężko jest odbudowywać związek od nowa jednak jest to możliwe.

11. Twój sposób na chandrę to ? 
Co robią lenie pospolite? Śpią albo leżą i rozmyślają o czym nie trzeba :D.


Moje pytania dla kolejnych nominowanych:
1. Jaki był Twój wymarzony zawód w dzieciństwie?
2. Jaka była najgłupsza rzecz, która Ci się przyśniła?
3. Jaka była najgorsza wpadka w Twoim życiu, którą wspominasz teraz z uśmiechem?
4. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku?
5. Co najbardziej zaniedbujesz przy pielęgnacji ciała?
6. Czy zwracasz zimą uwagę bardziej na to czy Twoje ubranie będzie ciepłe, czy ładne?  
7. Czy chciałabyś czasem cofnąć czas?
8. Lubisz być w centrum uwagi?
9. Co najbardziej lubisz kupować, idąc na zakupy?
10. Kim jest najważniejsza dla Ciebie osoba w życiu?
11. Mężczyzna z brodą czy ogolony?


Teraz moje nominacje :). Oczywiście odpowiadacie na pytania jeśli macie ochotę :)
1.http://babskifolwark.blogspot.com/
2. http://takingcareofhair.blogspot.com/
3. http://interendo.blogspot.com/
4. http://jakpiekniebyckobieta.pl/
5. http://lawendowepiora.blogspot.com/
6. http://kolejnyblogkosmetycznowlosowy.blogspot.com/
7. http://rudywlos.blogspot.com/
8. http://kasiotla.blogspot.com/
9. http://ujrzecsiebie.blogspot.com/
10. http://brilliant--brunette.blogspot.com/
11. http://wlosovelove.blogspot.com/

NDW (7)


Tylko jeden weekend poza domem i bez dostępu do komputera, a mam tyle zaległości, że głowa boli :). Kochane nie martwcie się, odpowiem na wszystkie pytania, komentarze, przejrzę posty tylko potrzebuję odrobiny czasu :D. Pamiętam o wszystkich.
Dodatkowo mam małe problemy z przesyłaniem zdjęć na komputer, więc zdjęcia produktów wykorzystanych w niedzieli dla włosów nie będzie :(.

Jestem znowu zadowolona z miękkości i dociążenia włosów :). Jednak jak zawsze... ważne wyjście = dziwnie układające się kosmyki.

- Nałożyłam na suche włosy odżywkę Garnier Fructis Vitamin Force Hydra,
- na odżywkę nałożyłam olej awokado (2,5h)
- całość zmyłam szamponem Timotei z różą z jerycha pomieszanym z żelem lnianym,
- nałożyłam na 30 min maskę Planeta Organica z olejem makadamia,
- końcówki zabezpieczyłam olejowym serum Elseve.

Efekt (do małych przeróbek):



sobota, 26 września 2015

Jak złagodzić działanie szamponów z mocniejszymi detergentami?



















Należę do osób, które lubią szampony z silniejszymi detergentami. Nie wyobrażam sobie aby nie traktować nimi skóry głowy. Stosowanie słabszych specyfików często powoduje u mnie świąd, zwiększony łupież, przyspieszone przetłuszczanie. Mówiąc wprost - mój skalp lubi być mocno oczyszczany.
Jednak niekoniecznie lubi to moja wrażliwa długość. Mam rozjaśniane włosy, więc łatwo u mnie po myciu mocnym szamponem o efekt sztywnych, suchych drutów (mimo późniejszego dbania o dobre natłuszczenie czy nawilżenie).

Warto na początku dodać, że do mocniejszych detergentów należą: 
Sodium Lauryl Sulfate  (SLS)
 Sodium Laureth Sulfate (SLES)
Amonium Lauryl Sulfate (ALS) 
Amonium Laureth Sulfate (ALES) 
Cocamide MEA 
Cocamide DEA 
Sodium Coco-Sulfate 
Sodium Myreth Sulfate 
Sodium Lauroyl Sarcosinate 
Disodium Laureth Sulfosuccinate 
Cocamidopropylamine Oxide 
Lauramine Oxide
 informacje z kliku stron internetowych  


Jak godzę miłość do mocniejszego oczyszczenia ze strachem o fryzurę? Łagodzę działanie detergentów :). Oto kilka sposobów:

1. Rozcieńczanie szamponu wodą (lub jak ktoś woli - metoda kubeczkowa). Porcję szamponu wlewamy np do małej buteleczki i dolewamy wody. Wstrząsamy, aby rozmieszać wodę z szamponem. Gotową, pieniącą się wodą polewamy włosy od góry i myjemy. Nie dość, że poprzez mieszankę łagodzimy działanie detergentów w szamponie to o wiele łatwiej się pieni :) - co za tym idzie, zwiększamy jego wydajność.

2. Mieszanie szamponu z hydrolatem w stosunku 1:1 (np z lawendowym, aloesowym). Nie dość, że otrzymujemy łagodniejszy szampon to dodatkowo wzbogacony :). No i oczywiście jak w przypadku numer 1 lepiej się pieni.

3. Mycie długości włosów odżywką, a szamponem samej skóry głowy. Metoda polega na nałożeniu odżywki na długość włosów i mycie nią długości (najlepsze są do tego moim zdaniem litrowe Kallosy, ponieważ lekko się pienią, są wydajne i stosunkowo tanie). Odżywkę zostawiamy na włosach, aplikujemy szampon na samą skórę głowy, pomijając zabezpieczoną odżywką długość. Po spienieniu i umyciu skalpu zmywamy całość razem z odżywką.

4. Mleczan sodu. Jest substancją łagodzącą działanie detergentów oraz nawilżającą - wystarczy dodać 3-4 krople do porcji szamponu. Można zakupić go w niewielkiej cenie między innymi na stronie "Zrób sobie krem".

5. Mieszanie szamponu z żelem lnianym. Mój ulubiony sposób. Jest przyjemny w użyciu (ślizganie się żelu po włosach) i dodatkowo działa nabłyszczająco. Mieszam porcję szamponu w stosunku 1:3 (szampon:żel) z żelem lnianym. Całość najpierw mieszam łyżeczka, później wstrząsam. W taki sposób z jednej porcji szamponu, robi mi się porcja na 2 użycia - oszczędność i przyjemność :).


Stosujecie mocne, czy raczej delikatne szampony? :)

czwartek, 24 września 2015

Mój sposób na załagodzenie każdego "Bad Hair Day".

Cześć :)!
Przed Wami wpis, który planuję od początku założenia bloga... Ale ciągle ktoś z czytelników mnie uprzedzał i nie chciałam wyjść na zgapiacza ;). Ale w końcu nadeszła moja pora. 

Bohaterem dzisiejszego dnia będzie przyjemniak za 5 zł z Rossmanna. Towarzyszy mi już prawie od roku. Zawsze nim pojawi się denko to pędzę po następne opakowanie :). Mowa o "kuracji do włosów z olejkiem arganowym" z Isany. Jeśli macie ochotę zgarnąć całe opakowanie, zapraszam na moje rozdanie >klik<








































Produkt może być całorocznym przyjacielem. Można śmiało stosować go niezależnie od pogody, pory roku :). Skład opiera się na olejach i humektantach (czyli nawilża włosy i zapobiega utracie nawilżenia). Nie zawiera silikonów.

Skład:















Bad Hair Day łapie mnie najczęściej wtedy, gdy wybieram prostszą wersję moich włosów (przeczesywanie kilka razy po umyciu). Są wtedy bardziej podatne na puszenie, elektryzowanie.

Kuracja jest wielofunkcyjna. Można używać jej na wszelkie sposoby - jako odżywkę do spłukiwania, odżywkę bez spłukiwania - na mokre włosy, na suche włosy aby je wygładzić, a także do ugniatania loków!

Dzisiaj chodzi mi głównie o stosowanie jej w celu wygładzenia bad-hair-buszu :). Wystarcza mi roztarta w dłoniach kulka wielkości ziarna grochu, by ujarzmić niesforne końcówki. Tym co zostanie gładzę delikatnie włosy po długości - aby wygładzić to, co odstaje. Efekt jest natychmiastowy i utrzymuje się dość długo - bez obciążenia, sklejenia włosów. Stają się miękkie, delikatnie nawilżone. Zabieg można powtarzać :).

Stosowanie jako odżywka do spłukiwania: moim zdaniem spisuje się lepiej niż jej siostra, która jest faktycznie odżywką do spłukiwania :). Lepiej dociąża, nawilża i pozostawia włosy miękkie, puszyste (nie mylić z spuszonymi!).

Jako odżywka bez spłukiwania (na mokre włosy). Nie lubię odżywek b/s (stosowanych na mokre włosy) ale czasami mus to mus - np. w ciężkich warunkach. Nie wyobrażam sobie wyjazdu na Woodstock bez niej :). Towarzyszyła mi drugi raz i muszę przyznać, że jest świetną odżywką do warunków, gdzie w zimnej wodzie włosy muszą być umyte "raz dwa" bo mózg zamarza, a ludzie czekają w kolejce :).

Stylizator loków: Odżywka wgnieciona w we włosy lekko je faluje i sprawia, że są bardzo miękkie.

Zapach: dziwny :) nieporównywalny z jakimkolwiek. Mimo tego dość przyjemny, ale nie utrzymuje się na włosach.

Wydajność/konsystencja: Jako, że "kurację" stosuję przeważnie do uratowania włosów w bad hair day to kosmetyk jest bardzo wydajny (potrzebna porcja ziarenka grochu, jak wspomniałam). Konsystencja jest dość "twarda", nie lejąca - co znów daje plus do wydajności.


Stosujecie? Jak Wasze wrażenia? Kusi mnie szampon z tej serii :). Zastanawiam się nad kupnem bo słyszałam wiele dobrego :).

wtorek, 22 września 2015

Biovax Orchid

Cześć! :)

Wydaje mi się, że wielkie bum na nową serię Biovaxów powoli ustaje. Miałam okazję przetestować dwie wersje - Diamond i Orchid.  Dziś opiszę Wam moje doświadczenia z różową wersją, czyli Orchid.

Gdy pojawiły się nowe maski Biovaxa (i to jeszcze w Rossmannie!) od razu popędziłam na zakupy. Cena i pojemność trochę mnie przeraziły (ok. 18-20 zł za 125 ml). Poczekałam więc na promocję i dorwałam obie za 12 zł.















SKŁAD: Aqua, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Ceteareth-20, Glycol Distearate, Quaternium-87, Cetrimonium Chloride, Orchis Mascula Flower Extract, Tuber Magnatum Extract, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Betain, Lawsonia Inermis Leaf Extract, Sorbitan Stearate, Synthetic Wax, Polysorbate 60, Parfum, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Benzyl Alcohol, Phenoxyethanol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Citric Acid, Talc, C.I. 77007, C.I. 73360, Hexyl Cinnamal.

Maska jest emolientowo-humektantowa - czyli powinna nawilżyć i zapobiec odparowaniu wody z włosa (zapobiec utracie nawilżenia). Dodatkowo posiada sporą liczbę konserwantów (benzyl alcohol także pełni rolę konserwantu).

Opakowanie wygląda pięknie - drogo, zachwycająco. Ze względu na sam bogaty wygląd zachęca nas do kupna. Dodatkowo opis producenta - który pisze o ekstrakcie z purpurowej orchidei, o białych truflach i zaznacza, że to najdroższe, najcenniejsze ekstrakty świata sprawia, że kobieta wyłącza mózg i myśli Bóg wie co :D. Po takim opisie - zapewniającym niezwykły blask i wydobywanie nieodkrytego piękna włosów, można zacząć stawiać za wysokie oczekiwania.

Co widzimy w środku? Po otwarciu typowo Biovaxowego opakowania oczom ukazuje się miło wyglądający krem :). Dodatkowo posiada małe - różowe drobinki, które cieszą oczy i dodatkowo ciągnie nas do użycia kosmetyku. Zapach jest lekki, ciężki do porównania z czymkolwiek. Niestety nie utrzymywał się na moich włosach. Konsystencja nie jest ani za lejąca, ani za twarda. Wydajność mogę ocenić jako średnią.

Działanie. Jeśli to miało być to "ukryte piękno moich włosów" to jestem załamana :D. Ciężko opisać ich wygląd po tej masce... Krótko mówiąc - smętnie wiszące fale, lekko "rozpierzone" na końcach, bez jakiegokolwiek blasku. Mój efekt mogę porównać do zwykłego umycia włosów szamponem, bez nakładania odżywki. Bardzo się zawiodłam - spodziewałam się bardzo dobrego efektu.
 Sianko...







































Stosujecie nowe Biovaxy? Może macie swojego faworyta wśród nich?

niedziela, 20 września 2015

NDW (6)














Należę do osób, które ciągle zmieniałyby coś wokół... I tak też wprowadziłam parę zmian na blogu. Wydaje mi się, że w jaśniejszych barwach wygląda bardziej zachęcająco i przejrzyście. Co sądzicie? :)


Dzisiejsza niedziela dla włosów opierała się na sprawdzonych kosmetykach, z powodu ważnego wyjścia :). Ostatecznie jestem zadowolona. Co zrobiłam?
- Wtarłam w skórę głowy wcierkę, która przez najbliższy miesiąc pozostanie moim sekretem :) - po rozjaśnianiu będzie mi łatwiej sprawdzić czy wpłynie pozytywnie na przyrost i ile uda mi się osiągnąć cm w ciągu miesiąca. Póki co pojawiły się baby-hair więc może jestem na dobrej drodze? :)
- Naolejowałam włosy olejem z nasion bawełny na 2 godziny.
- Całość zmyłam genialnym szamponem przeciw żółknięciu włosów, zmieszanym z wodą i 3 kroplami mleczanu sodu.
- Nałożyłam na 15 minut odżywkę rokitnikową Planeta Organica.
- Spłukałam włosy i po wyschnięciu zabezpieczyłam serum Elseve z olejkami.

Efekt:


piątek, 18 września 2015

Płukanka z liści borzozy i miodu




















Kochane przybywa Was! I to nawet bezinteresownie, bez względu na trwające rozdanie! Jestem szczęśliwa i zmotywowana!! :)

Dzisiaj kolejny przepis, który okazał się strzałem w dziesiątkę :).

PŁUKANKA Z LIŚCI BRZOZY I MIODU

Działanie miodu na włosy: Miód jest humektantem, czyli nawilżaczem. Działa na włosy zmiękczająco, nawilżająco. Nadaje ciepły odcień włosom koloru blond (uff nie u mnie :) - jestem fanką popielatych blondów).

Liście brzozy: Działają korzystnie na pracę gruczołów łojowych (czyli ograniczają przetłuszczanie), a także ograniczają wypadanie włosów. Stosowanie regularnie płukanki z liści brzozy może przyczynić się do szybszego wzrostu włosów.

PRZYGOTOWANIE:
- Do pół litra wody wrzucamy ok. 20-30 umytych liści brzozy (świeżych).
- Od momentu zagotowania się wody, gotujemy liście na wolnym ogniu przez ok. 10-15 min.
- Przecedzamy płukankę i po ok. 5 min dodajemy łyżkę miodu. Całość mieszamy.
- Gdy płyn wystygnie używamy go do ostatniego płukania włosów. Taplamy w nim włosy, polewamy je nim.

Efekt: bardzo miękkie włosy :) bardzo, bardzo!
i uwielbiam to zdjęcie <3 chyba częściej muszę wynajmować kogoś, kto by robił mi zdjęcia w świetle dziennym :)


czwartek, 17 września 2015

2 najprostsze sposoby na podcięcie włosów.















Od ponad roku cieszę się możliwością samo-podcinania włosów :). Dostałam w prezencie na urodziny nożyczki fryzjerskie firmy Jaguar.

Długo również szukałam metody, która umożliwiła by mi podcięcie się w miarę prosto. Przeszukałam blogi, obejrzałam masę filmików na youtube i moje serce podbiły dwa łatwe sposoby :). Jeden z nich jest pewnie wielu z Was znany, drugi niekoniecznie.

Jak zabrać się do podcinania włosów?
Na początku należy zaopatrzyć się w ostre, fryzjerskie nożyczki. Tępe zmiażdżą włos, w wyniku czego będzie nadal zniszczony. W przypadku nożyczek fryzjerskich niestety sprawdza się hasło "im droższe, tym lepsze". Jednak moim zdaniem dobre, nie niszczące nożyczki można zakupić od 50 zł w górę :). 
Włosy podcinam ZAWSZE na mokro. Mokry włos jest bardziej miękki, elastyczny - nożyczki łatwiej się w niego wcinają, przy czym samym zmniejsza się ryzyko uszkodzenia włosa podczas podcinania. Wyjątkiem w podcinaniu może być grzywka - najlepiej podcinać ją na sucho, ponieważ mokry włos jest dłuższy i w wypadku grzywki ciężko było by skontrolować jej długość (możemy ciachnąć za dużo).

Dwa łatwe sposoby podcięcia włosów:

1. SPOSÓB "NA BABUSZKĘ"
- Rozczesujemy włosy,
- robimy przedziałek na środku
- związujemy włosy pod brodą w następujący sposób:















- zwilżamy dół włosów,
- rozczesujemy ponownie,
- przycinamy.

















2. SPOSÓB "Z KOCZKIEM"
Sposób równie łatwy co poprzedni, ale wymaga troszkę więcej pracy, więc chętniej podcinam się "na babuszkę" :).

- Rozczesujemy włosy,
- robimy przedziałek na środku
- robimy niski kucyk, po czym spinamy kilka gumek, jedna pod drugą... o tak:



- łapiemy interesującą nas długość i ciach!


















Podcinanie włosy same, czy u fryzjera? :)


edit: Post o syropie na odporność niestety w dziwny sposób rozjechał mi bloga :( nie umiałam poradzić sobie z tym w kodzie HTML i musiałam go niestety usunąć ;(. Jeśli któraś jest zainteresowana przepisem na syrop miodowo-imbirowo-cytrynowy to proszę o wiadomość e-mail. Przepis wraz z właściwościami jego składników mam ciągle zapisany :).

niedziela, 13 września 2015

NDW (5)















Ale ten czas leci :). To już piąta niedziela dla włosów, a mi ciągle wydaje się, że pierwsza :).


- W skórę głowy wtarłam moją sekretną home-made wcierkę :) - jeśli się sprawdzi, od razu podam przepis! 
- Naolejowałam włosy olejem makadamia na 1h.
- Umyłam włosy mieszanką szamponu Timotei drogocenne olejki pomieszanym z żelem lnianym.
- Nałożyłam na 5 min balsam "intensywne nawilżenie".
- Zmyłam i po wyschnięciu zabezpieczyłam końcówki serum Elseve z cudownymi olejkami.

Znowu bez kręcenia loków ;)




















Przypominam o moim rozdaniu :). Nie trzeba mieć bloga!

czwartek, 10 września 2015

Płukanka z liści malin, owoców dzikiej róży i siemienia lnianego.

Witam :).

Przez długi czas byłam wierna tylko dwóm płukankom: z cytryny i z siemienia lnianego. Postanowiłam w końcu nieco zaszaleć i zmodyfikować płukankę lnianą :). Co mi z tego wyszło? HIT!







































SIEMIĘ LNIANE: działa na włosy nawilżająco, wygładzająco.
LIŚCIE MALIN: w wielu źródłach możemy wyczytać, że płukanka z liści malin była stosowana przez kobiety od dawna. Zawierają pewne kwasy, które przyczyniają się do odbudowania ochronnej powłoki kwasowej włosa. Do tego mają działanie dezynfekujące.
OWOC DZIKIEJ RÓŻY: zawiera dużą ilość witaminy C, przez co domyka łuski włosów sprawiając, że stają się nabłyszczone, zdyscyplinowane.

Oczywiście podczas przygotowania płukanki stracimy pewną ilość witaminy C, ponieważ będziemy gotować :).

PRZYGOTOWANIE:
- Do ok. 0,5l wody wrzucamy: 15 umytych liści malin i 20 umytych owoców dzikiej róży (można je ponacinać, jednak ja tego nie robiłam bo bałam się złapania czerwonego koloru na jasnych włosach) i 1 płaską łyżkę siemienia lnianego.
-  Od momentu wrzenia, gotujemy na wolnym ogniu pod przykryciem przez 15 minut, od czasu do czasu mieszając
- Po upływie czasu całość przecedzamy i otrzymujemy lekko rudawy płyn, jak na zdjęciu wyżej.
- Po ochłodzeniu płukanka jest gotowa do użycia :).

PŁUKANKĘ oczywiście stosujemy do ostatniego płukania włosów (po zmyciu odżywki, szamponu itd). Płuczemy włosy w płynie, taplamy się w nim przez parę minut, a na koniec polewamy nim włosy, odsączamy je i gotowe :).
Płukanki stosuję raz, lub dwa w tygodniu. 

Moje efekty.
Muszę przyznać, że dużo lepsze niż po płukance z samym siemieniem lnianym :). Włosy były o wiele bardziej nabłyszczone, zdyscyplinowane, nawilżone, a do tego zyskały więcej objętości. No i co najważniejsze - nie zmieniły koloru :)
ABY OCENIĆ CZY DANA PŁUKANKA MI SŁUŻY, UŻYWAM JEJ WRAZ Z KOSMETYKAMI, KTÓRE ŚREDNIO LUBIĘ :). Czyli w moim wypadku wykonałam płukankę po zmyciu balsamu na kwiatowym propolisie.



















Testuję jeszcze kilka moich własnych przepisów, więc jak się dobrze sprawdzą to od razu dam znać!
Dziękuję za obserwacje i wsparcie! ;*

wtorek, 8 września 2015

Maska Ajurwedyjska Planeta Organica

Witam :).

Dzisiaj recenzja  maski, której cena nie jest adekwatna do działania. Po jednym użyciu zdołała mnie nieźle do siebie uprzedzić.

MASKA AJURWEDYJSKA PLANETA ORGANICA
















Skład: Aqua with infusions of: Organic Melia Azadirachta Seed Oil, Hydrocotyle Asiatica Extract, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Organic Santalum Album (Sandalwood) Oil, Cedrus Atlantica Bark Oil, Juniperus Communis Fruit Extract, Bambusa Vulgaris Leaf/Stem Extract; Cetearyl Alcohol, Amodimethicone, Cetrimonium Chloride, Behentrimonium Chloride, Cetyl Ether, Mica, Titanium Dioxide, Silica, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid.

Ciekawsze składniki w masce to z pewnością olej z drzewa nim, ekstrakt z wąkotki azjatyckiej, ekstrakt z jagód acai, olej z drzewa sandałowego, olej cedru atlantyckiego, ekstrakt z owoców jałowca, ekstrakt z bambusa.
Ma dużo pozytywnych składników i tym samym przyciąga uwagę.
Maska przede wszystkim za zadanie zregenerować włosy na długości i przyspieszyć porost.

Opakowanie: Produkt znajduje się w opakowaniu, które najbardziej lubię - czyli w odkręcanym słoiczku. 

Zapach: Zapach jest hm... ciężki, kadzidlany. Kojarzy mi się z tanimi perfumami starszych pań, bądź z kościelnym kadzidłowym smrodkiem. Jeśli ktoś lubi ciężkie zapachy, typowo indyjskie to myślę, że się mu spodoba :). Utrzymuje się na włosach.

Konsystencja: Maska ma bardzo twardą, zbitą konsystencję która przypomina masło, co sprawia, że maska jest bardzo wydajna. Ma brązowy kolor i mnóstwo połyskujących, złotych drobinek, które znikają z włosów po zmyciu.

Cena: Cena niestety jest dość wysoka - w granicach 30 zł. Mi udało się dorwać maskę w promocji na triny.pl za 21 zł. Jej pojemność to 300 ml.

Działanie: Bardzo nieadekwatne do ceny produktu. Jeśli coś jest droższe niekoniecznie działa. Nie mam w zwyczaju kłaść masek na skórę głowy i dobrze, że tego nie zrobiłam. Na pierwszy rzut oka włosy wydają się być nawilżone i błyszczące...
















Jednak końcówki błagają o litość...


















Ostatecznie wszystko wyglądało tak, że im wyżej tym włosy bardziej "ulizane", a nim nim niżej, tym bardziej suche i rozpierzone. 
DO TEGO PO CZASIE ZACZĘŁA SWĘDZIEĆ MNIE SZYJA I TWARZ W MIEJSCACH, GDZIE DOTYKAŁY JEJ WŁOSY. 


Maska skutecznie mnie przeraziła :(... Ale jest dużo dziewczyn, którym podobno sprawuje się świetnie :). Dlatego planuję za parę dni rozdanie, bo jest okazja :). Jedną z nagród będzie ta maska, więc obserwujcie :D.

niedziela, 6 września 2015

NDW (4) - mleczan sodu w roli głównej

Cześć!

Dzisiejsza niedziela dla włosów (czyli sobotni wieczór :D) miała skończyć się niepowodzeniem. Jednak jak zawsze uratował mnie jeden, niezawodny trik.
Co się działo tym razem?
















Naolejowałam włosy na 2 h olejem z pestek mango. Po upływie czasu umyłam włosy szamponem Garniera z Cudownymi Olejkami metodą kubeczkową. Zmieszałam odżywkę Timotei drogocenne olejki z 5 kroplami mleczanu sodu i nałożyłam na włosy na ok. 30 minut. Zmyłam włosy chłodną wodą, rozczesałam je i ugniotłam na żelu lnianym. Później wtarłam w końcówki olejowe serum Elseve.

Gdy włosy schły wydawało się, że się lekko puszą. Wtarłam w nie odrobinę odżywki Isany i tym samym ujarzmiłam puch:). Efekt ostateczny:


















 


















Loczki nawilżone, ładnie ułożone :).
Co do dwóch kolorów moich włosów - kiedyś rozjaśniałam całość, teraz rozjaśniam tylko pasemka. Schodzę z całkowitego blondu do pasemek. Niedługo odwiedzę fryzjera bo mój 3-miesięczny odrost zaczyna straszyć :D.

czwartek, 3 września 2015

Ziaja - maska wygładzająca "masło kakaowe"

Cześć!

 Dzisiaj recenzja wyjątkowo przyjemnej i taniej maski :). Uwiodła mnie działaniem i zapachem.







































Maska dedykowana jest posiadaczom włosów suchych i zniszczonych. Ma krótki, emolientowy skład. Jej głównym zadaniem jest wygładzenie włosów, ujarzmienie ich.

Opakowanie/konsystencja/wydajność: Produkt zapakowany jest w mały, odkręcany pojemnik - wydobywanie kosmetyku ze środka jest łatwe :). Konsystencję można porównać do mydła w płynie - ani za rzadka, ani zbyt zbita. Przekłada się to nieco niekorzystnie na wydajność, ale patrząc na cenę produktu nie robi się go zbytnio szkoda :) - około 5-6 zł.

Zapach: Cudowny! Kojarzy mi się z mocno kakaowymi balsamami do ciała, pachnie intensywnie. Szkoda, że nie utrzymuje się na włosach.

Działanie na moich włosach: Maska ujarzmia włosy, dociąża je, nie psuje skrętu.  Sprawia, że są nawilżone. Mimo działania wygładzającego wydaje mi się, że dodaje trochę objętości fryzurze :).
Maska działa u mnie jeszcze lepiej, gdy dołożę do niej 4-5 kropel mleczka pszczelego. Bez tiuningowania trzymam ją ok. 5 min, z dodatkami nawet do 30 min :).

Efekty? Dobre fale =)









































Pół poranka skakałam jak koza po domu :D. Udało mi się zgarnąć bon o wartości 50 zł na zakupy na triny.pl (mój ulubiony sklep!) w konkursie facebookowym :). Wieczorem składam zamówienie.

wtorek, 1 września 2015

Balsam na kwiatowym propolisie Babci Agafii

Cześć, cześć :).

Rosyjskie kosmetyki całkowicie opanowały moją półkę z kosmetykami. Z większości jestem bardzo zadowolona bo działają na moich włosach cuda. Dzisiaj bohaterem jest ten, w którym pokładałam wielkie nadzieje, a okazał się niestety nie dla mnie.

Balsam na kwiatowym propolisie Babci Agafii






































Zadaniem balsamu jest nadanie włosom puszystości, nawilżenie ich, dodanie blasku, objętości.

Skład:  Aqua with infusions of: Pinus Palustris Wood Tar, Beeswax, Pollen Extract, Anthemis Nobilis Flower Oil, Rosa Centifolia Flower, Pollen Extract, Humulus Lupulus (Hops) Cone Tar, Mel, Jasminum Officinale Flower Wax, Spiraea Ulmaria Oil, Verbena Officinalis Oil, Propolis Extract Milk, Cetearyl Alcohol, Cetyl Ether, Behentrimonium Chloride, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid

Krótko i bez owijania mówiąc: produkt nie zawiera silikonów, oblepiaczy, jest przyjemny i bardzo naturalny :). Z tego samego faktu zachęca do użycia.  

Opakowanie: 3 razy tak! Piękne, piękne, piękne - jak większości rosyjskich kosmetyków.  Nie jest ani za twarde, ani za miękkie - nie trzeba siłować się z wydobywaniem balsamu i nie "mięknie" w rękach. 

Konsystencja/zapach: Balsam pachnie prześlicznie - mydlanie, kwiatowo :). Takie zapachy uwielbiam. Niestety konsystencja jest dość rzadka, wodnista - co przekłada się na wydajność. Dodatkowo aplikując go na włosy, mam dziwne wrażenie, że go "wsysają" do środka. Tak jakby gubi się z powierzchni włosów, które ciągle wydają się tylko mokre, co skłania mnie do wyciśnięcia i załadowania kolejnej porcji ;).  

Działanie: I tutaj kończy się piękny rosyjski sen. Moja obiecana "objętość i puszystość" okazuje się być lekkim przesuszem połączonym z przyklapem i biednym skrętem. 



 





































Wiem, że ten balsam ma wiele swoich fanek. Niestety u mnie się nie sprawdza. 

Używałyście któregoś z balsamów Agafii? :)