Są takie rzeczy, które cieszą
wszystkich, bez względu na wiek :-).
Firma ta została założona w 2008
roku i posiada w swoim asortymencie wspaniałości, które ucieszą
dosłownie każdego. Któż nie marzył, aby pobiegać w
nadmuchiwanej kuli? Albo skakać w dmuchanym zamku, zjeżdżać na
ogromnej, dmuchanej zjeżdżalni? Gdy byłam mała, zawsze marzyłam,
aby mieć swój osobisty tego typu sprzęt :). Nawet teraz, wizja
takiej zabawy jest dla mnie baaaardzo kusząca – bez opłat, bez
presji, że zaraz skończy mi się czas, no i bez stresu, że zaraz
ktoś na mnie wskoczy ;-). Do tego chciałabym podarować coś takiego w przyszłości swoim dzieciakom.
Firma oferuje produkty w kilku
kategoriach (+przegląd przykładowych produktów z każdej)
1. BUBBLE SOCER - Dmuchane kule, w
które wchodzimy tylko od pasa w górę (do grania w „kulistą”
piłkę nożną – zakładamy kulki, biegamy i się okładamy –
mega sprawa :D!).
Od razu przyszło mi na myśl, że taki
mecz to dobry patent na wyżycie się (oj a jestem strasznym nerwusem, często chodzę nabuzowana), bez nabicia sobie siniaków
:-). Założę się, że gdybym miała rozegrać taki mecz z
narzeczonym, to zakończyło by się to wojną i tarzaniem po ziemi,
a ja ostatecznie wylądowałabym tak:
Trampolina wodna to raczej nie sprawa
codziennego użytku ;) - no chyba, że mamy prywatny duży basen,
stawek, albo własny skrawek plaży. To samo możemy powiedzieć o
wodnych kulach.
Niestety nie potrafię pływać, więc w tym bardziej
z chęcią sunęłabym w kuli po wodzie!
Oprócz kul, mamy także pływające
walce ;).
3. ZORB BALL - Dmuchane kule, do
których wchodzimy w całości ;).
Znając moje szczęście, wpadłabym na
coś ostrego i rozwaliła kulę :P.
Znajomi, którzy mieli okazję
skorzystać z takiej atrakcji mówili, że połowę czasu zmarnowali
na naukę „sterowania” kulką.
I tutaj dosłownie czuję smaczek
mojego dzieciństwa! Wiejskie festyny, błaganie rodziców o
przedłużenie czasu na zabawę, skakanie, chowanie się i długa
frajda!
Szybki zjazd, miękkie lądowanie –
raj :). Na samą myśl mam ochotę wspiąć na jedną z nich!
Niestety w dzieciństwie zawaliłam, bo przekonałam się dość
późno do tego typu atrakcji ;) - wieku ok. 11 lat.
Przypomina mi się historia, gdy
pierwszy raz weszłam na taką zjeżdżalnię. Biedne, wystraszone
5-cio letnie dziecko, wakacje nad polskim morzem. Stałam u góry,
zastanawiałam się „zjechać, czy uciec?”.... No i w tym
momencie jakiś mały drań popchnął mnie i pojechałam gębą do
przodu. Ryczałam pół dnia!
Trzecia propozycja z tej kategorii to coś, co widziałam w swoich najskrytszych marzeniach :-). Taki przezroczysty pokój do odpoczynku <3! W kategorii sypialni raczej bym na to nie patrzyła, bo bałabym się podglądaczy ;p.
Oczywiście niestety – tego typu
rzeczy to droga sprawa :-(. Jednak spełnienie marzeń czasem nie ma
swojej ceny :-).
Będę bogata to zaszaleję!
Marzy Wam się również coś?
Zapraszam do śledzenia mnie na: