Witam :).
Dzisiaj kosmetyk, który wyjątkowo przypadł mi do gustu - i to dosłownie pod każdym względem. Słabość do rosyjskich kosmetyków z każdym przetestowanym staje się coraz większa.
Odżywka Planeta Organica z rokitnikiem jest dedykowana przede wszystkim włosom suchym i zniszczonym (należy pamiętać, że suchy nie równa się zniszczony - włosy mogą być z natury suche ale w bardzo dobrej kondycji).
Skład: Aqua, Hippophae Rhamnoides Pulp Oil (Organic Sea Buckthorn),
Dicocoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Cetearyl Alcohol,
Ceteareth-20, Linum Usitassimum Seed Oil (Siberian Oil Flax), Pulmonaria
Officianlis Extract (Extract Lungwort), Guar Hydroxypropyltrimonium
Chloride, Cellulose Gum, Parfum, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Benzoic
Acid, Sorbic Acid.
Po składzie można wywnioskować, że odżywka jest typowo emolientowa.
W składzie znajduje się też benzyl alcohol, pełniący rolę konserwantu.
Opakowanie: Nie sztywne, nie miękkie, a do tego ładne. "Wydobywanie" kosmetyku jest łatwe.
Wydajność/konsystencja: Zacznijmy od tego, że odżywka ma baardzo przyjemny zapach :). Kojarzy mi się z żelkami haribo. Konsystencja jest dość twarda, co sprawia że jest bardzo wydajna.
Działanie: Zachwyt od pierwszego użycia :)! Włosy śliskie, dociążone, nawilżone. Pokuszę się o stwierdzenie, że wręcz idealne. Są po niej takie, jakie uwielbiam najbardziej.
Jak stosuję: Po myciu na ok. 10-20 minut. Po dwóch minutach zalecanych przed producenta nie widziałam za dużych efektów. Trzeba ją dość obficie spłukiwać.
Włosy po odżywce:
Miałyście inne wersje? :) Jak wrażenia? Bo chętnie się na nie zaczaję :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
* Dziękuję za każdy komentarz! Jeśli mam czas, staram się odwdzięczać :)
*Klikam w linki!
* Nie obrażam się, jeśli ktoś proponuje obserwację za obserwację :). Jeśli mnie obserwujesz, poinformuj mnie o tym i podaj adres bloga! :)